Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Duże dziecko


Przyszedł wrzesień, a z nim jesień. Czuć ją w powietrzu. Czasami ma się takie jakieś dziwne odczucie, ja miałam takie ostatnio rano będąc na dworze, klimat jesieni przypomniał mi jak chodziłam do szkoły, i to, że zaraz będę musiała wracać na studia. Mimo że raczej nie lubię tej pory roku, ze względu na częste deszcze, silne wiatry i ogólną szarugę, to dzisiejszy zachód słońca był wyjątkowo urokliwy. Słońce pięknie ozłacało zieleń drzew, moja okolica wydawała mi się dzisiaj stanowczo piękniejsza niż zawsze. Przeważnie nie zwracam uwagi na tutejszą przyrodę, ot jest i tyle. Dzisiejszy dzień uświadomił mi, że muszę to zmienić.

Z bardziej przyziemnych rzeczy, to naszła mnie taka refleksja. Muszę się gdzieś wygadać, może to pozwoli mi spojrzeć na to trochę bardziej na chłodno. Nakreślę sytuację. Jako że mam teraz wakacje i nie zatrudniłam się nigdzie do pracy w mieście mieszkam obecnie w domu rodzinnym. Dość ważne jest też to, że nie mam chłopaka, zresztą nigdy nie miałam. Moja mama w przeciwieństwie do mnie ma bardzo silny charakter. Jak się zdenerwuje, musi się gdzieś wyładować, mam wrażenie, że przeważnie na mnie. Zaczyna się na mnie wydzierać, wynajduje różne powody, a to że w kuchni coś stoi na nie swoim miejscu, a to że to niewyniesione, a to do mnie do pokoju przybiegnie i też zaczyna swoje że wszędzie bałagan. Odnośnie tego ostatniego, to właśnie napisałam temat na forum czy też tak macie.
Ja wiem, że mieszkając z rodzicami powinnam stosować się do ich zasad, robić to co chcą. No i staram się im pomagać, często sama pytam czy mają coś do mnie do robienia z ich pracy (pracują na miejscu). Z porządkiem jest u mnie trochę gorzej. Nie lubię za bardzo sprzątać i też ciężko mi utrzymać ten porządek w moim pokoju.

Wiem, że moja mama, ma rację, że lepiej żeby ten porządek był. Ale najbardziej boli mnie, w jaki sposób ona mi to przekazuje, to że się na mnie wydziera. I naprawdę słowo wydziera nie jest tutaj użyte na wyrost. Mam wrażenie, że traktuje mnie jak takie dziecko, które chce sobie wytresować, żeby robiło to co ona chce. Dodatkowo aspekt tego wyładowywania się za wszelkie niepowodzenia. Może sobie wmawiam i usprawiedliwiam swój słaby charakter, ale mam wrażenie, że przez to wydzieranie się, stawianie zawsze na swoim, zawsze musiałam być posłuszna, jak coś powiedziała to tak było, bo wiedziałam że tak prędzej się uciszy i będzie spokój, to jestem teraz taką potulną mimozą. Jak sobie z tym radzić? Jak reagować na jej wybuchy? Tak samo podnoszę głos, to ona odwraca kota ogonem i o czym innym temat zaczyna. Jestem spokojna albo udaję że nie słyszę, to jeszcze głośniej zaczyna i się pyta czy słyszę.

Tak więc duże dziecko ze mnie. Boję się, że to się nigdy nie zmieni.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.