I stało się. Waga 64 kg. Bilans +8 kg. Przyczyna obżarstwo, brak kontroli i totalne zaniedbanie.
Stałam się okropnym wielorybem, który w smutku i żalu pocieszał się paczką wafelków, czekoladą i innymi fałszywymi pocieszycielami. Masz za swoje, chciałby się rzec. Każde obżarstwo przecież miało być ostatnim, no przecież muszę zeżreć ten worek michałków bo przecież od jutra rygor i już nigdy przenigdy nie będę mogła zjeść nic słodkiego, więc skoro już dzisiaj zjadłam o tysiąc kalorii więcej niż powinnam to kolejny tysiąc mi nie zaszkodzi, prawda? A przecież to ostatni moment kiedy mogę rozpłynąć się w tej słodyczy, bo od jutra zaczynam! I takich od jutro było nieskończenie wiele. Znacie to?
Uzależniłam się od jedzenia, bo dawało mi fałszywe poczucie szczęścia i spełnienia.Od listopada nie potrafię się ogarnąć, nie potrafię dotrzymać żadnego postanowienia. Mam swoje zrywy ale trwają ona góra parę dni. A kończą się zawsze tym samym.
Ale waga dzisiaj dała mi do zrozumienia, że nie mogę tak dalej robić. Serio. Jeżeli będę tyła w takim tempie to stanę się nieszczęśliwym grubasem, który zamknie się w domu, wpadnie w depresje i nie wyjdzie do ludzi, bo przecież jak można pokazać się w takim stanie.
Koniec, koniec, koniec! 80% sukcesu to dieta!
Bieganie to tylko dodatek, to tylko dodtakowy motywtor, może nawet taki bardziej psychiczny niż fizyczny.
Zaczynam dzisiaj!
zasady:
1. ograniczenie słodyczy do minimum.
2. masz ochotę na obżarstwo idź się wykąp, idź na spacer zrób coś, wycisz się. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale czy spróbowałaś chociaż raz?
3. Zbilansowana ale różnorodna dieta. Planowanie posiłków,
4. 3 razy w tygodniu bieganie.
I to by było na tyle. Już teraz nie ma mowy o żadnych odstępstwach. Do świąt Wielkanocnych muszę wytrzymać. Nie ma innej opcji. Po prostu nie ma.
1/48:
ś: koktajl ze szpinaku, jabłka, grejpfruta i awokado
II ś: owsianka
przekąska: jogurt grecki jagodowy, 2 mentosy
obiado-kolacja: wegetariańska fasolka po bretońsku
+ 2 kawy z mlekiem
majkapajka
8 lutego 2016, 21:12Mysle ze twoim problemem jest to ze bardzo ograniczasz jedzenie od samego poczatku kiedy organizm jest nieprzyzwyczajony co konczy sie rzucaniem na slodycze. Moze tym razem zacznij wolniej - jedz wiecej ale tylko pozywnego jedzenia, warzywa owoce, nabial itd. I jak sie do tego przyzwyczaisz to po tygodniu czy dwoch zmniejsz ilosc ... Ja w ten sposob zaczelam (pierwsze tygodnie bez ograniczen ale tylko zdrowe jedzenie a dopiero pozniej krok po kroku redukcja kalorii) i nigdy nie mialam napadow glodu :) powodzenia!