Dieta: ok:
Zero złych rzeczy, był len, nie wyrobiłam się tylko ze śniadaniem w pół godziny od pobudki.
Mam dość tej diety- zdecydowanie za dużo mięcha. Blech. Już się nie mogę doczekać dnia obżarstwa.
Już wiem, że będę chciała zjeść: truskawki z bitą śmietaną, koktajl z banana, mango i soku z cytrusów. A poza tym może pancake'sy na śniadanie.
Z resztą zobaczę. Do soboty może mi się jeszcze zmienią zachcianki.
Waga poranna: 63.6 kg ;) spadło 300g chociaż nie chce mi się wierzyć, że to dzięki diecie. Na razie podchodzę to tej diety bardzo sceptycznie. Zobaczymy czy uda mi się zrzucić chociażby jeden kilogram.
Problem polega na tym, że ja ostatnio nie przepadam za mięsem. Nawet chciałam przejść na wegetarianizm ale nie umiem jeszcze przygotowywać posiłków bezmięsnych a jedzenie makaronu z pesto/sosem codziennie też mi nie odpowiada.
Zamówiłam sobie książkę kucharską 'meatless' i czekam aż mi doślą. Zobaczymy- jeśli polubię jakieś przepisy to może po tym małym eksperymencie będzie następny ;)
A na razie oby do soboty!
Wczoraj nie ćwiczyłam, dzisiaj trochę- zdecydowanie za mało ( jakieś 15 min tylko żeby pobudzić organizm do spalania), jutro muszę więcej. Już wiem, że pogoda będzie beznadziejna- tak jak dzisiaj będzie lało. Może więc Skalpel...
Dobranoc.
patih
1 czerwca 2014, 09:06jak masz dośc tej diety to ją rzuć i zacznij liczyc kalorie, jest o wiele łatwiej i można jeśc co sie chce
Chemiczka83
28 maja 2014, 22:38wiem,że tak mogę, chociaż mój komp w pracy ma mało pamięci wirtualnej i nie da rady robić jednej czynności a co dopiero kilku naraz. Tak dziś próbowałam to trzy razy się przy tym zawiesił