Mam strasznego doła. Pewnie też częściowo dlatego, że w piątek @. Ale wkurzam się na ten egzamin, na przygotowania do wesela.
Najbardziej denerwuje mnie fakt, że nie mam z kim pogadać. Mój M. ma już dość słuchania, że mi smutno, moja przyjaciółka wydaje mi się bardziej odległa niż kiedykolwiek, dla mojej mamy nie istnieje coś takiego jak stres czy smutek- zawsze ma być ok bo jak nie jest to znaczy, że przesadzam-no bo przecież są gorsze w życiu tragedie- no są, przyznaje.
I wiem, że wszystko potoczy się dobrze. Ale dobija mnie fakt, że pójdę na egzamin średnio przygotowana (w tydzień nie nadrobię zaległości z paru lat), dobija mnie fakt, że na prezentacji zeżre mnie trema- jak zawsze i znowu wyjdzie żałośnie. A najbardziej mnie dobija fakt, że M. wyjeżdża 2 dni po moim egzaminie i zanim wróci ja wyjadę i w sumie nie będziemy się widzieć 2.5 miesiąca.
Tak mi smutno, że tej wiosny i tego lata w ogóle nie mamy czasu dla siebie. Ciągle coś....
ehhh
OnceAgain
12 czerwca 2013, 08:16Kochana egzamin jakoś przeżyjesz nawet jak średnio się do niego przygotowałaś. Potem będzie już luzik :). Co do M. to szkoda że przed jego wyjazdem zamiast być ze sobą jak najwięcej będziesz musiała poświęcić uwagę nauce ale dwa dni po egzaminie zostają Wam tylko dla siebie :). Jakoś dacie radę zobaczysz :)