Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
spódnica, egzamin i takie tam czyli strachy na
lachy....


Hej Dziewuszki,

Dzisiaj rano miałam wizytę u gineko, dlatego mimo moich super grubych ud i super pociętych przez meszki łydek musiałam założyć spódnicę :(  Ależ mi było wstyd!

Poza tym  moje Kochanie było mega nieznośne dzisiaj rano (dzisiaj ma egzamin z angielskiego a on jak ma egzamin to lepiej nie podchodzić bo z nerwów robi się niemiły i opryskliwy). Przykro mi trochę było bo ja wiem, że on nie spał całą noc z nerwów ale ja też nie spałam- obudziłam się z bólem brzucha (takim od stresu) i chodzę cała rozdygotana.

Bo oprócz tego, że przejmuję się jego egzaminem to jeszcze jutro jest mój! 

Strasznie się boję. Przepuściłam sobotę na czytanie Cobena- ale po prostu jak zaczęłam czytać to nie mogłam przestać:/

Wczoraj trochę popisałam- jakiś list motywacyjny, jakieś CV no ale wiem , że tego na pamięć się nie nauczę. Na dodatek dzisiaj zakuwam tą cholerną prezentację. 


Teraz coś o odchudzaniu. Wkurzyłam się na maksa bo jestem sobie tutaj z Wami już 2 miesiące i nic. Mam mocne postanowienie poprawy. Po egzaminie biorę się za siebie. DO września muszę zejść do 62 (minimum). Czyli wychodzi ok 3.5 kg na miesiąc- co moim skromnym zdaniem jest osiągalne.

Po prostu już dłużej nie mogę się na siebie patrzeć.

Dzisiaj waga rano pokazała 69  czyli przynajmniej nie przytyłam. Ale dłużej się nie zgadzam na takie rzeczy. Ma być 62 na początku września i już!!!

9.09 lecę do stanów na konferencję i mam wyglądać po prostu szałowo!- nie widzę innej opcji.

To tyle na dzisiaj :/ Niezbyt optymistycznym akcentem zaczynam tydzień ale cóż....


Buziaki dla Was- pilnujcie się i chudnijcie zdrowo! :) 



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.