Walczę z sobą od grudnia.
Grudzień był rewelacyjny - udało się zrzucić 5 kg. Potem waga nagle stanęła.
Największym sukcesem jest zmiana mojego żywienia.
Nie słodzę herbaty.
Nie jem białego pieczywa.
Nie jem słodkich owocowych jogurtów.
Jem zdrowo i kolorowo.
Jem sporo warzyw.
Codziennie jeżdzę na rowerku stacjonarnym.
Przestrzegam wyliczonych porcji Wegli/ białka/ tłuszczy
A mimo to 5 kilo to tak mało. Zwątpienie jest coraz większe.
Miałam do końca marca - przez te 4 miesiące - zmienić się całkowicie- nie udało się.
Wiem, że się nie poddam ale czemu trwa to tak długo ??
Trener mówi że to wina mojego podjadania słodyczy - to takie 2 kroki do tyłu gdy zrobiłam już krok do przodu. Przeciez nie jem ich graściami. Kiedyś wliczałam normalnie słodycze do dziennego spożycia kalorycznego i pięknie schudłam. Dziś mój organizm nic a nic nie rusza dalej. Ta stagnacja jest okropna.....
Dzisiejszy jadłospis:
śniadanie ( ok8 ) - omlet z 50 g płatków owsianych górskich z 1 jajkiem a do tego jabłko
II posiłek ( ok 12 ) - kasza gryczana ( 33 g) + kurczak w przyprawach z teflonu 100 g + buraczki czer)wone
III posiłek( godz 16 )- biały ser +jogurt naturalny ( 110 g) ze słodzikiem i wiórkami kokosowymi ( 13gram), 1/2 wafla ryżowego
IV posiłek ( godz 19 ) - gotowany brokuł, piersi kurczaka z teflonu, 2 plastry wędliny drobiowej, rzodkiewka
Z rzeczy niedozwolonych : kilka "lizów: ciasta biszkoptowego ktore piekę na zamówienie, mała kostka milki
czeka mnie jeszcze sesja rowerkowania stacjonarnego - 40 minut - 2 godziny po posiłku.....
co robię nie tak ??
w tym pamiętniku postaram się monitować każdy mój ruch i każdy kęs aby wyeliminować błędy.
musi mi to pomóc być w pełni szczęśliwą osobą :)