Zostały 4 dni. Brzmi niewiarygodnie. Wiecie kojarzy mi się to z pobytem na kolonii. Pierwszy tydzień to istny koszmar, nikogo nie znamy, nie wiemy gdzie jesteśmy i strasznie czas się dłuży. Z kolei drugi zlatuje nie wiadomo kiedy. Zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, a już trzeba wyjeżdżać. I pozostają wspomnienia
A ja przeżywam dzisiaj taki swój mały kryzys.
Po pierwsze: myślałam, że nie wcisnę w siebie obiadu. Od wołowiny i sałaty robi mi się już nie dobrze
Po drugie: pokłóciłam się z Moim. Im blizej dnia W, tym więcej kłótni.
Po trzecie: ten cholerny Urząd Pracy!!!! Nosz kur**!! Człowiek lata, załatwia sobie miejsce na staż, pracodawca bardzo chętnie przyjmie. I co słyszę w urzędzie? No, ale my mamy środki tylko dla osób, które zostały zwolnione, a nie dla takich które dopiero skończyły naukę. I jak tu się nie załamywać?
Po czwarte: jak mi się chce czegoś słodkiego. Gałki lodów. Albo kostki gorzkiej czekolady. Albo kakao na zimnym mleku. Oczywiście nie takie rozpuszczalne dla dzieci, tylko zwykle. DeceMorreno.
I po piąte: chyba bierze mnie jakieś choróbsko. Ból mięśni, drapanie w gardle. Ehhh. Mi zawsze coś musi być, bym wiedziała, że żyje.
Mam nadzieję, że Wasz Dzień był lepszy.
Przepraszam za marudzenie. Gorszy dzień
Wyrzyk
26 sierpnia 2013, 20:47Już mówiłem, że nie jestem fanem tej diety ale oby wszystko było w porządku. Pozdrawiam i powodzenia!
Invisible2
26 sierpnia 2013, 17:45No musisz być twarda! :))