dziś mój małżonek biegnie po raz drugi maraton. Trzymamy za niego kciuki siedząc w domu.
Wczoraj miałam niepochamowany apetyt na jedzenie. Nie wiedziałam czy na slodkie, słone czy kwaśne.
Podjadaniu nie było końca. Wprawdzie się pilnowali by nie było tego za dużo ale zawsze..... miałam pełny brzuch a głową mówiła jeszcze.....
Ciekawe jak dziś....juz planuje co by tu sobie zrobić dobrego do jedzenia. No i niskokaloryczne żeby bylo.
Waga na dziś 71.50. Musze się bardziej pilnować.