O rety, rety berety.
To aż tydzień tu mnie nie było?
Powiem szczerze, dzień bez Vitali jest złym dniem.Brak tej codziennej spowiedzi z grzeszków sprawia że człowiek ma na nie ochotę.
Przez ten czas było zdrowo, choć niekoniecznie tak jak planowałam. Zdarzyły się dwa dni kiedy śniadanie zjadałam bardzo późno i cały dzień już dojadałam, nawet poza godzinami posiłków. To był zdecydowanie mój najsłabszy tydzień. Ćwiczenia były 3 razy. Na dniach ma przyjść @ więc ważenia i mierzenia jutro nie będzie.
Dzisiaj wracam na dobre tory. Do wciśnięcia się w starą kieckę mam jeszcze dwa miesiące. Z rozmiaru 46 zeszłam na 44, sporadycznie 42 zależnie od kroju. Uda wchodzą w spodnie w rozmiarze 42, z pasem jeszcze delikatnie za ciasno ale wkrótce dopnę się :D
Zaliczyłam kolejny komplement od osoby, która za każdym razem zauważała przyrost wagi. Jest git.
Mąż mój kochany też się przełamuje i zaczyna po trochu ćwiczyć wieczorami. Juz spadło mu 2 kg w tydzień. Póki jest na moim jadle to będzie chudł, ale jak znów zacznie się stołowanie w pracy to zaś będzie narzekał ze tyje.
Tyle u mnie. Wolnym czasem zajrzę do Was. Postaram się częściej pisać, przynajmniej raz na dwa dni.
Papa, pozdrawiam.
jamarja
17 marca 2017, 08:22Świetnie, że jesteś :) Ciężka praca przynosi efekty. Wakacje powitasz w rozmiarze 40, a może jeszcze mniej?
Maya27kc
16 marca 2017, 23:24No to chyba bardzo ładnie schudłaś :D Jakiś czas temu sama świętowałam powrót (no, zależy od kroju ;) ) do rozmiaru 42, ale teraz wchodze tylko w 44. Trzeba się zabrać za siebie i wrócić na dobre tory!! (w moim przypadku) a ty rób dalej to co robisz bo dobrze ci idzie ;)
Ewi44
17 marca 2017, 07:37Dzięki. O tak, jak zboczyło się z drogi to trzeba jak najszybciej szukać powrotu do niej bo im dłużej będzie się poza nią to tym trudniej będzie wrócić.
Maya27kc
17 marca 2017, 10:31Oj.... zdecydowanie :C Ja mam kryzysy w okolicach 12 i potem od 18... ciągle ochota na słodkie... aaaah ... gdzie te czasu gdy nie miałam z tym problemu >.<