Nie pisałam niczego konkretnego przez dłuższy czas, ale.. do rzeczy:
27 czerwca doznałam pierwszego załamania psychicznego- przymierzając sukienkę na koniec roku, nagle otworzyły mi się oczy na to, w jakim stanie jestem.. popłakałam się i przez kilkanaście minut nienawidziłam siebie z całego serca. Waga pokazała 76,8kg.Nie chciałam taka być. Dostałam kopa i tego dnia było 30minut na trampolinie, 30 minut skakanki + dzień z programu P90X.
Utrzymywałam to przez ponad tydzień, waga zeszła do 74,8, osiągnęłam mój I cel-75kg (nadwaga-nie otyłość). Każdego dnia co raz bardziej zauważałam to, jak strasznie wyglądam. Było jeszcze kilka załamań w postaci łez etc.W kolejnych dniach zaznałam zatrucia, nie miałam sił na nic, jeść też zaczęłam jakoś.. Mimo wszystko zaczęłam się podnosić, ale zaraz, bo 7 lipca dostałam @...
W poniedziałek miałam dosyć tego, że ćwiczenia z P90X rzeźbią mięśnie,ale, właśnie, ALE.. wg mnie sylwetka nie wygląda po nich ładnie, talia nie jest wyrabiana, mięśnie po prostu za bardzo się rozrastają. Zrezygnowałam, choć lubiłam niektóre z programów :)
Choć wcześniej próbowałam Chodakowskiej, nie mogłam się przekonać, była dla mnie zbyt nudna, "nie krzyczała". Jednak zdecydowałam się ćwiczyć z nią ostro, 2 programy dziennie ( tak, dzięki Tobie, MissGym !)-turbo i skalpel+ 30minut trampolina, 30-60minut skakanka.
9,10 lipca: 60minut skakanki, turbo, skalpel, trampolina. Wszystko wg planu ;) waga pokazała 75,5-no cóż, może przez @? ;S
Jednak wczoraj (10.07) najadłam się wieczorem.. Nie wiem,co to było.
Muszę powiedzieć, że dieta i tak nie była idealna!
A dziś... wstaję rano na wagę, a tu..75,9kg!!! nie mogłam w to uwierzyć, popłakałam się, wiem, to głupie. Ale poważnie.. W lustrze też, "jeszcze grubsza", niż wcześniej.
Nawet nie mogłam zmusić się do ćwiczeń, zero chęci. Na szczęście poszłam na trampolinę (30min), zaraz z mamą na rower (50minut), skalpel(40min)i turbo(40min) ;) skakankę chyba dziś odpuszczę, bo moje łydki umierają, zobaczę jeszcze.
Aktywność: ok.2h40minut
Staram się jeść w granicach 1000kcal, dziś wyszło coś w okolicach tego, ale wydaje mi się, że powinnam jeść bardziej zdrowo.. Nie chcę schudnąć na chwilę, albo nie schudnąć przez śmieci
Póki co, przez te 3 dni.. naprawdę polubiłam ćwiczenia z Ewą :)
A co do euforii.. właśnie. Skończyłam turbo, włączyłam to:
(wielka.wielka.miłość.)
nooo i spojrzałam w lustro, zalana potem, ale..zadowolona z siebie.. zauwazyłam,że może nie jest już tak źle, nabrałam nadziei, że może przez ten miesiąc ćwiczeń tak, jak dotychczas, może być nawet dobrze..(?) Co o tym myślicie?
Motywacja do skalpela! 10 minut później już ćwiczyłam :)
Postaram się też o lepszą dietę..
A więc, walczę (znów) o osiągnięcie celu nr I (75kg).. kolejny, 69,9. Marzenie, żebym osiągnęła to do 1 sierpnia. Ale baaardzo bym chciała. Zawalczę.
potrzebuję motywacji, ciągłej. Bo te moje załamania czasami działają motywująco, czasami wręcz przeciwnie..
potrzebuję WAS, bo wiem, że możecie pomóc :) jest wiele motywacji, ale ehh, no mam jeszcze wiele kilogramów przed sobą, więc pewnie wykorzystam wszystkie opcje
Boję się jutrzejszej wagi. Boję się..jeśli znów wzrośnie..
Zaraz zrobię sobie chyba tabelkę co do aktywności.. I wstawię w kolejnym poście, bo ten jest i tak wystarczająco długi, tak, wiem, nudny
jeśli ktokolwiek zwrócił na to uwagę, bardzo chciałabym się o tym dowiedzieć, że nie jestem sama. Może proszę o wiele, ale ale.
Pozdrawiam, i dziękuję wszystkim, którzy tu zabłądzili i przez przypadek lub ciekawość przeczytali choć kawałek!!
♥♥♥