Witam wszystkich.
Nie bójcie się, nie zniknęłam. Ale nawaliłam na całej linii :/ i przyznaję się bez jakichkolwiek tortur ;) I od razu mówię, że niniejszy wpis to nie moje usprawiedliwienie dla zawalenia diety, tylko wyjaśnienie dla was czemu mnie nie było :]
Ostatni czas był mega intensywny.W dniach 8-10 miałam do zrobienia 6 tortów. Zarywałam noce - kładłam się spać o 3 wstawałam o 5. No ale jak obiecane to trzeba zrobić. W niedzielę 10.03 mieliśmy na 11 gości, a na 15 zaraz jak goście wyszli biegiem na salę zabaw, b o tam zaproszone dzieciaki na urodziny synka. Jak wróciliśmy z tej sali zabaw to padliśmy po 19 jak muchy wszyscy troje. Dopiero następnego dnia przypomniało mi się, że miałam zrobić rano pomiary. W sumie dobrze, że nie robiłam, bo ciągle na niezdrowym szybkim żarciu i energetykach :/ Niby mogłam się pilnować, ale byłam tak zjechana, że nawet mi się nie chciało.
W piątek 9.03 miałam pożegnanie w pracy. W sensie ja się żegnałam i oni żegnali mnie. Poszłam z tortem. Obleciałam prawie wszystkie pokoje a tu miła niespodzianka wszyscy czekają na mnie z miłymi słowami, podziękowaniami na piśmie i prezentami :] no łezka się w oku zakręciła.
Poniedziałek jeszcze z rana latałam załatwiałam sprawy,o godzinie 15 już się cała trzęsłam ze zmęczenia (nawet w środku), a potem jak padłam o 16 (jak mąż wrócił, bo dziecka bym samego sobie nie zostawiła) to spałam do 8 rano dnia następnego. I nikt nie był w stanie mnie ruszyć czy dobudzić :D
A od środy zaczęłam kurs kadry i płace. Rano szybko kanapka, potem dopiero o 13:00 dostajemy obiad - obiad na szczęście układany przez dietetyka, bo obiady dostajemy z hospicjum. A do domku jak wracałam to najczęściej kanapki (o zgrozo z białym pieczywem :/). mało piłam przez te dni. Głownie herbata i trochę tylko wody.
Jutro zrobię pomiary i może mnie kopną one do działania. Dzisiaj już sączę wodę od rana. Zaraz zrobię sobie jakieś konkretne śniadanko bardziej zdrowe niż do tej pory :] i może pojawię się na dłużej.
Ogólnie mało będę zaglądała, bo muszę się uczy. Kurs kończy się egzaminem (11.04), ale co piątek mamy mieć testy sprawdzające naszą wiedzę, także jeszcze mi się przyszło uczyć :D
gosiulek1
17 marca 2018, 17:03Matko.... Biedactwo. Naprawdę intensywny okres. A adlaczego Ty właściwie odchodzisz z pracy? Bo coś mi umknęło. :-/
EvitaVianne
17 marca 2018, 17:08Miałam umowę na zastępstwo, koleżanka wróciła z macierzyńskiego, nie ma etatów, także musiałam się pożegnać z pracą. Ale nie ma tego złego, bo jako bezrobocie mogę sobie za free zrobić kurs :D
gosiulek1
19 marca 2018, 06:27Też prawda. A potem praca się znajdzie. Pewnie jeszcze lepsza. :-)
JustynaBrave
17 marca 2018, 10:51Zwariowany czas :-) może uda Ci siw jednak znaleźć pół godziny co wieczór, żeby jakieś posiłki przygotować? To naprawdę zbawienna metoda. Powodzenia z kursem i dietą ;-)
EvitaVianne
17 marca 2018, 17:09Wieczorami jestem zazwyczaj tak padnięta, że ostatnio zasypiam o 19 :D i juz nie chce mi się przy garach stać :D ale może za jakiś czas jak już się wszystko uspokoi będzie czas na gotowanie ;)
fitball
17 marca 2018, 08:10powodzenia, widzę, że aktywne życie masz ;)
EvitaVianne
17 marca 2018, 08:48Oj tak, ostatnio nie mogę narzekać :D tylko organizm zaczyna się już czasami mocno buntować nadmarem wrażeń ;)