Dobija mnie ta pogoda...Pomimo, że w nocy przez Wrocław przeszła burza i tak duchota była niemiłosierna, co nie pomogło mi w przejściu z realu do świata marzeń sennych. Po godzinie bezskutecznych prób zaśnięcia, stwierdziłam, że przeniosę swoją szacowną osobę w inne miejsce, by się najzwyczajniej w świecie zmęczyć...
Zaczęłam czytać książkę. Kiedy powieki stały się cięższe i opadały mimo prób utrzymania ich w górze karnie wróciłam do swojego legowiska i zasnęłam na aż...dwie godziny. Bosko, po prostu.
Dzisiaj przeszłam do fazy właściwej treningu i w końcu czuję, że ćwiczę...Ba, nawet są momenty w których...wymiękam, a to w moim przypadku dobry znak ;)
Dzisiejsze ćwiczenia:
- trening Vitalii - 104 minuty,
- 8 minut ABS level 2,
- A6W dzień 16,
- MelB 10 minutowy trening brzucha,
- ćwiczenia mm. brzucha - 90 minut.
Z tajemniczych wyliczeń wyszło mi, że spaliłam jakieś 1660 kalorii I na co ja mam narzekać? :)
Zastanawiam się ostatnio nad odpuszczeniem mojemu "brzucholowi"...trochę czasu mi to zajmie, hehe.