Nieodwołalnie (wpisowe już wpłaciłam) wracam na studia. No chyba, że mnie nie przyjmą, bo i taka wszak możliwość istnieje.
Oczywiście, mowa tu o studiach podyplomowych. Szczerze mówiąc, na obecną chwile nie chce mi się poświęcać kolejnych pięciu lat na naukę...Chociaż z drugiej strony od ukończenia studiów cały czas się dokształcam, więc tak czy siak...nieważne.
Dzisiaj jest mój dzień odpoczynku od ćwiczeń. No, może nie do końca, gdyż szóstkę Weidera karnie wykonałam, ale w porównaniu do mojego normalnego dnia treningowego osiem minut męczenia mięśni brzucha to betka ;)
Dzięki wstaniu o piątej miałam czas na przeczytanie dwóch pozycji (w tym jednej li tylko dokończenie) książkowych i rozpoczęcie trzeciej. Moje postanowienie przeczytania 100 książek w 2012 roku staje się co raz bardziej realne ;)