Przygotowujac sie do Happy Detoks bylam bardzo podekscytowana. Ale, jak to zwykle bywa, bylo jedno "ale". Zamiast tydzien przed rozpoczeciem stopniowo eliminowac niekorzystne produkty glos w mojej glowie mowil: "zjedz sobie kanapke z maselkiem i zoltym seram. Niedlugo juz nie bedziesz mogala tego jesc wiec musisz najesc sie teraz".
Jeszcze wczoraj wyciagnelam moich chlopakow do sklepu na "zielone zakupy". Moj syn zapytal "a co to zielone zakupy?"
"Myslalem ze brakuje Tobie tylko kilku rzeczy......" - komentarz drugiej polowy.
Dzien I - faza eliminacyjna.
Mam bardzo pozytywne nastawienie.
Wstalam o godz. 6:45. Medytacja mi nie wychodzi. Oddechy poprawiajace trawienie opanowalam i "powitanie slonca" tez choc moje wykonanie jest bardzo pokraczne i nie daje rady zrobic 10 powtorzen ale za to nadgarstki juz mnie nie bola. Wypilam szklanke cieplej wody z cytryna, miodem i imbirem. Sniadanie
Owsianka z miodem, rodzynkami, migdalami, suszona zurawina, sezamem i siemieniem lnianym. Porcja dla mnie za duza. Musze robic o polowe mniej i wstawac wczesniej bo sie nie wyrabiam.
Drugie sniadanie i obiad razem z miksem zielonej i czerwonej herbaty wzielam do pracy.
Obiad sklada sie z dwoch dan: zupy i miski np. kaszy gryczanej z warzywami. Zjadlam tylko polowe miski. Zbyt duza porcja. Na podwieczorek jablko i migdaly. Nie robilam nowych dan na kolacje. Zjadlam zupe z obiadu i reszte miski gryczanej (dodalam wiecej rzodkiewek i jednego pomidora). Zostalo jeszcze na jutro choc powinnam zrobic kolejne dania.
Dzis jestem z siebie zadowolonae. Z tego co niedozwolone zjadlam pomarancze.
Jestem dosyc spieta i niespokojna, zmeczona i spiaca. Poziom energii byl ok dopoki nie wrocilam do domu. Dzis najlatwiejsze dla mnie byly oddechy. Najbardziej smakowala mi zupa i uwielbiam migdaly. Mialam napady glodu i wtedy tlumaczylam sobie, ze nic mi sienie stanie jesli TERAZ nie zjem.
Jutro rano sie zwaze i zmierze bo nie zrobilam tego przed akcja detoks.