Na tytule mogłabym zakończyć swój wpis,
jest chyba wystarczająco wymowny. Ehkm.
Wczorajszy dzień zaczął się wprost rewelacyjnie: rano siłownia,
obiad w miarę pasujący do słowa "odchudzanie", nastawienie jak najbardziej pozytywne.
Wieczorem wpadli do nas znajomi z Poznania.
Z pozoru też wszystko wyglądało dobrze- miałam przygotowaną sałatkę dla siebie,
Colę Zero do drinka i 1,5 litra wody mineralnej.
Do sałatki zjadłam pieczone podudzie z kurczaka, czyli tragedii nie ma.
Wypiłam lampkę wina domowej roboty i z 2-3 drinki
(wódka + Cola Zero, wódka + sok pomarańczowy 100%).
Wypiłam też 1,5 litra wody mineralnej, żeby uniknąć picia większej ilości alkoholu.
Wyszliśmy na miasto- tam wspomogłam się jednym piwem (bez soku) i teraz będzie najlepsze- wracając, oczywiście dopadło nas gastro, skończyło się na 1,5 hot-doga ze stacji benzynowej i około 2 szklankami soku po powrocie do domu.
Nie muszę chyba dodawać, że nie zastosowałam się do zasady "jedz max 3-4 godziny przed snem"?
Mleko się wylało, hot-dog zjedzony, ale zła na siebie jestem:/
Waga w czwartek pokazała już 79,2 kg, czyli jest spadek
nie staję nawet teraz na wagę, bo się załamię
Przytyć może i nie przytyłam, ale pewnie jedzenie "ciąży" mi jeszcze w organizmie
i liczba, jaką bym z tego powodu zobaczyła
(oraz z powodu ilości płynów, jaką dostarczyłam sobie ubiegłej nocy)
pewnie by mnie nieźle zszokowała.
Więc ważę się dopiero w piątek lub w sobotę.
EDIT: z domu od mamy wróciłam na szczęście bez dodatkowego balastu:)
jest chyba wystarczająco wymowny. Ehkm.
Wczorajszy dzień zaczął się wprost rewelacyjnie: rano siłownia,
obiad w miarę pasujący do słowa "odchudzanie", nastawienie jak najbardziej pozytywne.
Wieczorem wpadli do nas znajomi z Poznania.
Z pozoru też wszystko wyglądało dobrze- miałam przygotowaną sałatkę dla siebie,
Colę Zero do drinka i 1,5 litra wody mineralnej.
Do sałatki zjadłam pieczone podudzie z kurczaka, czyli tragedii nie ma.
Wypiłam lampkę wina domowej roboty i z 2-3 drinki
(wódka + Cola Zero, wódka + sok pomarańczowy 100%).
Wypiłam też 1,5 litra wody mineralnej, żeby uniknąć picia większej ilości alkoholu.
Wyszliśmy na miasto- tam wspomogłam się jednym piwem (bez soku) i teraz będzie najlepsze- wracając, oczywiście dopadło nas gastro, skończyło się na 1,5 hot-doga ze stacji benzynowej i około 2 szklankami soku po powrocie do domu.
Nie muszę chyba dodawać, że nie zastosowałam się do zasady "jedz max 3-4 godziny przed snem"?
Mleko się wylało, hot-dog zjedzony, ale zła na siebie jestem:/
Waga w czwartek pokazała już 79,2 kg, czyli jest spadek
nie staję nawet teraz na wagę, bo się załamię
Przytyć może i nie przytyłam, ale pewnie jedzenie "ciąży" mi jeszcze w organizmie
i liczba, jaką bym z tego powodu zobaczyła
(oraz z powodu ilości płynów, jaką dostarczyłam sobie ubiegłej nocy)
pewnie by mnie nieźle zszokowała.
Więc ważę się dopiero w piątek lub w sobotę.
EDIT: z domu od mamy wróciłam na szczęście bez dodatkowego balastu:)
Aguilerra
3 listopada 2013, 23:38jaju ja jak sie napije, to nie ma sily zebym nie jadla i sa to same niezdrowe i tłuste rzeczy :/
tolerancja2012
3 listopada 2013, 23:31Nic się nie stresuj nie było tak zle :) w sobotę na pewno będzie kolejny spadek jak tydzien będzie grzeczny :) buziaki
Martinnia
3 listopada 2013, 22:29Oh tam, tak już w tymi wyjściami jest :D grunt to powrót na dobre tory!
Rakietka
3 listopada 2013, 20:43Tak to bywa z takimi wyjściami, ale z dnia i już będzie w porządku :) Dobrze się trzymałaś ;)
pazzobruna
3 listopada 2013, 20:28Po tytule myślałam że będzie gorzej ;)
kala1212
3 listopada 2013, 20:22Ale masz wyrzuty sumienia-to znak,że naprawdę Ci zależy. Głowa w górę i oby ten tydzień był lepszy. Pzdr ;-)
kicia12122
3 listopada 2013, 19:55wspaniale ci idzie oby tak dalej .. ;):)