Witajcie,
dzięki Dziewczyny za słowa wsparcia..
niestety dopiero wczoraj przyszły wyniki i nie jest dobrze. Niestety nowotwór. Mama w czwartek jedzie na onkologię do Częstochowy. Jestem przybita i ryczeć mi się chce. Myślałam, że temat nowotworów mnie nie dotyczy. Człowiek istota naiwna. Dobija mnie również to, że Mama straciła 3 miesiące przez jakieś ku... pierdolety. W lipcu była u ginekologa - cytologia, badanie, usg - wszystko wyszło dobrze. W listopadzie dostała krwawień, a że już ma 56 lat to zaniepokojona znów poszła do ginekologa. No i okazało się, że endometrium znacznie powiększone. Skierowanie do szpitala na zabieg tzw. łyżeczkowanie. Po badaniach krwi okazało się, że ma za nisko tarczycowe TSH i nie może mieć tego zabiegu, więc się wszystko odwlekło. W styczniu zaczął boleć ją brzuch, mówi, że takie skurcze przy porodzie to nic. Dostała silnego krwawienia, pojechała na szpital. Tam już nie patrząc na tsh zrobili jest ten zabieg pod narkozą, dwa tygodnie czekania na wynik - wyszedł niejednoznaczny (cokolwiek to miało znaczyć?!), a wg badania usg wyszły liczne mięśniaki. W międzyczasie tomografia, która też nic konkretnego nie powiedziała, bo podobno rezonans lepszy. Ale są jakieś zmiany na pęcherzu. I kolejny tydzień czekania i znów zabieg łyżeczkowania, bo krwawienie nie ustało i trzeba rozwiać wątpliwości pobierając materiał do kolejnych badań. Półtora tygodnia czekania na wynik. I przyszedł. Zmiany nowotworowe. Co to znaczy? W zasadzie nie wiem z czym to się je.. ale samo słowo nowotwór budzi tak ogromne przerażenie. Rozmawiałam z Mamą tylko przez telefon. Nawet nie mogę do niej pojechać, bo Mikołaj chory - leje się z nosa, gorączka, Franczesko bez zmian, Pan I. też coś nie za bardzo, a mnie boli głowa od rana i mam mokro w nosie.
Mogę się tylko domyślać jaka jest przerażona...
Dziewczyny badajcie się!!! Nie ignorujcie sygnałów organizmu i regularnie róbcie kontrolne badania. Moja Mama ze względu na niedoczynność tarczycy co najmniej dwa razy do roku robi badanie krwi. Wyniki morfologii bardzo dobre, wszystko w normie. Nawet CRP. Mammografia i cytologia wg zaleceń robi. Nawet miała robioną w lipcu, a tu teraz takie coś...
grucha81
28 lutego 2017, 14:46Spokojnie! nowotwór wcześnie wykryty jest uleczalny...w jakim stadium jest?gdy u mojej mamy wykryto kilka lat temu to też byłam załamana...operacja , później radioterapia i teraz jest dobrze, jeździ tylko na kontrole
Ellfick
28 lutego 2017, 15:36Nie wiele wiem, mama powiedziała mi tyle ile sama chciała lub ile sama wie. Ale samo słowo nowotwór już przeraża. W czwartek onkologia i pewnie seria badań czy nie ma przerzutów.
grucha81
28 lutego 2017, 17:53U nas też tak było... bądź dobrej myśli...wiem że to trudne ale może nie jest tak źle...
MamaJowitki
28 lutego 2017, 14:12kochana trzymam kciuki za mame, trzeba być dobrej myśli. rozumiem co przezyważ, bo widze bratowa jak przezywa to ze swoja mamą, tez niby nic takiego sie nie dzialo a to bolalo tu to tam, niby sprawy kobiece ale sie okazalo ze to cos z jelitami. teraz sie leczy miala zabieg bierze chemie. a my wszyscy staramy sie ja podtrzymywac na duchu, TRZEBA MYSLEC POZYTYWNIE. Moja ciocia pokonała nowotwor piersi. trzymaj sie
Ellfick
28 lutego 2017, 14:17Jest pewne, że operacja ją nie minie. Wiem, że musimy być dla niej wsparciem. Musi mieć siłę do walki.
MamaJowitki
28 lutego 2017, 14:35sluze duchowym wsparciem i tez bede mocno zaciskac kciuki
Ellfick
28 lutego 2017, 15:37Dzięki
Kora1986
28 lutego 2017, 14:01A może na razie nie powinnaś zbytnio się martwić? Może mama wyjdzie z tego bez szwanku, bo wszystko dość wcześnie wykryte?Nowotwór rozwija się latami. Musisz być teraz silna właśnie dla mamy, bo ona będzie potrzebować silnego wsparcia psychicznego, a jak będziesz załamywać ręce to nie będziesz w stanie jej wesprzeć. Trzymaj się mocno!
Ellfick
28 lutego 2017, 14:18Ona sama jest załamana. Więc nie trzeba jej jeszcze dobijać. trzeba walczyć.