Witajcie,
kolejny dzień za nami.. a ja stoję w miejscu...
no chyba, że nie potrafię się przyznać, że raczej się cofam.....
masakra... waga lepi w górę,, bo ja żrę bez opamiętania..
kurde potrzebuje impulsu, żeby znów się ruszyć z miejsca...
oby poniedziałek był dniem gdy wszystko się zmieni...
pogoda się chyba już na dobre posypała...
dobrze, że rano udało nam się zaliczyć spacerek,
Miki tak się nabiegał, że zasnął w drodze powrotnej... hi hi...
poza tym był dla mnie dziś w nocy bardzo łaskawy...
zdarzyło mu się drugi raz w życiu, że spał od 21 do 4.10... a potem dalej do 7.15
szkoda, że poszłam tak późno spać, bo bym się fajnie wyspała...
mam z Miki ostatnio problemy z jedzenie... Facet grymasi...
nie wiele chce jeść... a mnie się kończy cierpliwość...
gdyby mógł to tylko by się cycusiem żywił...
a przecież dla niego to niewystarczająco...
nie wiem jak do niego podejść...
czytam co u Was...
Dobrej nocy
OnceAgain
17 października 2014, 08:57Przegłodź Młodego to zacznie wszystko jeść :). Co do zastoju bądź cofania... co to ma znaczyć że od poniedziałku? Wiesz że jest jeszcze sobota i niedziela przed nim? Ruszaj tyłek i do roboty :)
MamaJowitki
17 października 2014, 07:39pora wziasc rozbieg :D i dawaj do przodu przez zycie, a Miki no coz, a co mu dajesz i jak mu dajesz jesc?