Witajcie...
skoro dziś piątek to ważenie i znów mała niespodzianka... 56,7 kg..
pozytywne zakończenie tygodnia... nie ma to tamto...
w tym tygodniu miałam w planach wypad do salonu ślubnego,
ale przez to przeziębienie wciąż mi zimno... i jakoś brak ochoty na rozbieranie...
ale sobie myślę mam czas... może do końca marca uda mi się pojechać...
a może uda się też dobić do 55kg i to było by bosko...
chociaż powiem szczerze - nie potrafię sobie siebie wyobrazić w białej sukni..
długi czas myślałam, że mnie to ominie.. ale stety-niestety raczej nie ominie..
w sumie to jakoś tak dziwie z tym kościelnym ślubem wyszło..
bo mi jakoś specjalnie na tym nie zależało, pan I. też nie pałał zachwytem..
ale jak tylko się oświadczył zaczął mówić o ślubie w kościele...
mówił zawsze, że jakoś nie potrafi sobie wyobrazić jak stoi przed ołtarzem..
jakoś jeszcze do mnie to nie dochodzi i wiem już dziś, że będę dużo nerwów..
trzeba to będzie po prostu jakoś przetrwać...
skoro dziś piątek to ważenie i znów mała niespodzianka... 56,7 kg..
pozytywne zakończenie tygodnia... nie ma to tamto...
w tym tygodniu miałam w planach wypad do salonu ślubnego,
ale przez to przeziębienie wciąż mi zimno... i jakoś brak ochoty na rozbieranie...
ale sobie myślę mam czas... może do końca marca uda mi się pojechać...
a może uda się też dobić do 55kg i to było by bosko...
chociaż powiem szczerze - nie potrafię sobie siebie wyobrazić w białej sukni..
długi czas myślałam, że mnie to ominie.. ale stety-niestety raczej nie ominie..
w sumie to jakoś tak dziwie z tym kościelnym ślubem wyszło..
bo mi jakoś specjalnie na tym nie zależało, pan I. też nie pałał zachwytem..
ale jak tylko się oświadczył zaczął mówić o ślubie w kościele...
mówił zawsze, że jakoś nie potrafi sobie wyobrazić jak stoi przed ołtarzem..
jakoś jeszcze do mnie to nie dochodzi i wiem już dziś, że będę dużo nerwów..
trzeba to będzie po prostu jakoś przetrwać...
coraz.bardziej.piekna
2 marca 2012, 10:15na pewno dobijesz :) masz duzo czasu a w dniu ślubi bedzie jeszcze mniej :)) Nie ma obaw :) Kochasz Pana I :) i to najwazniejsze :))
emidi
2 marca 2012, 09:34Gratki znów :) Pewnie ze dobijesz do 55, mysle ze bez problemu, jest to bardzo realny cel. Nerwy będą na pewno... Chyba nikt do konca nie umie sobie wyobrazic siebie w tej chwili. Ale na pewno bedzie dobrze :)
aniatruskaweczka
2 marca 2012, 08:41będzie dobrze, może to będzie najpiękniejszy dzień w Twoim życiu ;)