Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Święto pracy świętowane leniwie


Dzieci chore, ja chora... na nogach od 5 bo inhalacje, zbijanie gorączki, jak jeden zasypia to drugi się budzi...niestety tylko ten trzeci śpi jak kamień...

ale za to jak padlam tak nie miał trzeci król wyjścia ...musiał dać mi odespać i tak spałam do 12:D

śniadanie więc było na obiad, obiad na podwieczorek, a na kolację znowu obiad...

Menu:

śniadanie: omlet z jablkiem 

obiad: 2 pałeczki z kurczaka z kaszą gryczaną (zmieszalam bialą z prażona) + duszone warzywa  - papryka, cukinia, cebula, pomidory

kolacja - zestaw jak na obiad tylko zamiast gryczanej był kuskus;)

i wpadki, czyli efekty poprzestawianych pór jedzenia: parówka, 4 podpłomyki....

Jedyna "aktywność" to przejażdżka na działkę zobaczyć jak ślubny tydzień temu domek holenderksi ustwił i mega krótki spacer brzegiem zalewu bo dzieci zaczęły kasłać jak szalone dająć do zrozumienia, że powinniśmy sie wstydzić, że ich w ogóle z domu wyprowadziliśmy;)

PS. Dzięki błonnikowi zaczynam dzień od szklanki wody jak Bóg przykazał, a nie od szklanki kawy:D  - to sukces, a drugi - znalazłam rower - ten, który pokazywałam, ale używkę, niższej klasy i niestety w innym kolorze, ale za to 500 zł tańszy i mąż powiedzial ze pojedziemy zobaczyć bo to pod łodzią:D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.