Przed chwilą dzwonił teść poinformować mnie, że dzisiaj robi grilla (mieszkamy razem). "Robi grilla" oznacza tyle, że:
1) on ma taki pomysł,
2) mój mąż grilla rozpali,
3) ja zrobię rzeczy do jedzenia,
4) ale tylko takie, które on lubi,
5) wszyscy zjemy tylko te rzeczy, które on lubi.
Hurra, grill!
Teść uwielbia szaszłyki z polędwicy wołowej. Wielkości takiej, co na festynach na metry sprzedają - przy czym policzone jest MINIMUM 1 na głowę (wychowali dwóch rosłych synów, miara wielkości obiadu obowiązuje do dzisiaj ;). Skład szaszłyka: polędwica-słonina-cebula-polędwica-słonina-cebula......
No nawet dobre, ale ile człowiek tego zmieści?? I do tego warzyw nie ma żadnych, teściu warzyw nie uznaje. Powiecie: to zrób dla siebie i sama zjedz. Taaa. Teściu w kategorii: "najskuteczniejsze trucie dupy" wymiata. On tę kategorię stworzył :) Babcia biadoląca nad Twoją odmową zjedzenia kolejnej porcji ciasta to przy nim Pani Pikuś :)
Już słyszę tę rozmowę na temat diety.
Hurra, idę na grilla :) Trzymajcie kciuki, żebym wróciła nie zabiwszy nikogo :) Idę walczyć o moje prawo do diety :)
drosera85
10 lipca 2015, 10:13Poszłam wczoraj złotym środkiem. Zjadłam trochę mięsiwa, ale przemocą wrzuciłam na grilla pieczarki i cukinię. Potem jak było nakładanie porcji, to mieliłam zębami cukinię i krzyczałam: przecież jem, jeszcze pierwszej porcji nie zjadłam ;) Więc z mięsiwem się udało. Co z tego, skoro moja silna wola skończyła się w chwili, gdy na stole postawiono piwko :( Podsumowując: w tym tygodniu schudłam 0.3 kg. Umówmy się jednak, że na więcej nie zasłużyłam :(