dzień zaczęłam od pomiarów, nie wiem czy schudłam, czy przytyłam, dawno się nie mierzyłam :D
rano była deprecha przez tego mojego, robi mi na złość z premedytacją, popłakałam i poszłam wnerwiona i smutna na trening. "wściekła" muzyka i już było ze mną lepiej, chodziłam z uśmiechem na twarzy całe 8 km. :)
dzisiejsze menu:
śniadanie: kawa z mlekiem i 2 lyzeczkami cukru.
obiad: makaron z fasolką szparagową i pomidorami (pełna improwizacja,ale tylko to miałam w domu - jednak było pyszne i sycące :))
podwieczorek: kawa z mlekiem i 2 łyzeczkami cukru
kolacja: 3 kromki ciemnego chleba, 3 plastry chudej drobiowej wędliny, pomidor, ogórek długi, garść czereśni.
nie jestem zadowolona z dnia pod względem jedzenia - wywalić kawę, dać coś lepszego i idealnie :D
z treningu wróciłam czerwona, spocona jak świnia, zjechana, obolała, z pęcherzami na podeszwach stóp (ma ktoś jakieś rady na szybkie ich wyleczenie? ;) ) ale jestem baaaardzo szczęśliwa.
a jemu pokażę co stracił!!!!! :)
JEŚLI CHCESZ, ZAWSZE DASZ RADĘ!
Emilka02920
26 czerwca 2015, 13:23Też dodaję fasolkę do makaronu, i o dziwo to jest razem pyszne. :D Fajny masz paniętnik:)