Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
6-11-2017

Dzisiaj postanowiliśmy z moim MM, że czas już zarezerwować jakiś pokój na święta.

Do 2009r. nie lubiłam, a nawet nie cierpiałam Świąt Bożego Narodzenia. Kojarzyły mi się zawsze z jakąś stratą, coraz mniej nas było przy stole. Poza tym - zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie....

Co się stało w 2009? Ano zmarł mój tato. 30 października. W  Święto Zmarłych nawet nie mogłam mu zapalić świeczki, bo jeszcze nie był pochowany. Za niecałe dwa miesiące miały być święta. Nikt z nas nie wyobrażał sobie świąt w domu. Zwłaszcza, że mama została sama w swoim mieszkaniu, nie chciała przyjść do nas na noc, a na dodatek rodzice brali ślub w Szczepana, czyli drugi dzień świąt . Wtedy przyszedł nam pomysł ucieczki z domu na święta. To był strzał w 10-kę. Oderwanie się od smutku żałoby pogłębiającej się w domu, długie rozmowy o tacie, spacery, czytanie książek, telewizja - jeszcze nigdy nie miałam tyle wolnego czasu w święta!

Od tej pory regularnie wyjeżdżamy w Boże Narodzenie.

Abstrahując od przyjemności świąt - co będzie z moją dietą? Przecież nie odpuszczę karpia w panierce z bułki tartej i paru innych rzeczy baaardzo kalorycznych. Raz w roku jadam takiego karpia i nie chcę słyszeć, że to tłusta ryba, że panierka, że tłuszcz do smażenia. OK, ale w święta MUSI być!! Pewnie nie będę się chciała zważyć :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.