No dobra.
Ostatni miesiąc spowodował wzrost wagi do 64,4 kg.!!!!Czyli to co udało mi się wcześniej (na początku miesiąca) zrzucić znowu powróciło :-((((((
Może nie będę tego dalej komentować. Czas wyciągnęć wnioski.
Przede wszystkim :
1. Brak konsekwencji - byle "nasiadówka" z Rodziną czy znajomymi była pretekstem do nadmiernego jedzenia rzeczy absolutnie niedozwolonych.
2. Brak ruchu - przez ostani miesiąc ani razu nie odwiedziłam klubu fitness ani nie wsiadłam na rowerek stacjonarny. Sporadyczne kręcenie się na twisterze i wykonanie od czasu do czasu serii brzuszków jak widać nie zadziałało.
3. Brak silnej motywacji - na propozycję lampki wina czy kawałka ciasta ulegałam zarówno mężowi jak i koleżankom z pracy.
Efekt? Zaznaczyłam na czerwono.
Jak zwykle w poniedziałek rano (po zważeniu się i zobaczeniu mojej wagi) postanawiam solennie:
1. Wykupić karnet do klubu - jednak ruch w większym gronie daje większe efekty niż zmobilizowanie się do ćwiczeń przed telewizorem.
2. W dni kiedy nie bedę chodziła do klubu zmobilizować się do ćwiczeń przed telewizorem :-))).
3. Dwa razy w tygodniu basen - wczoraj wieczorem byłam :-)))
4. Zaczynając od dzisiaj nie jeść pieczywa do niedzieli - zobaczymy jakie będą tego efekty - nigdy nie próbowałam nie jeść pieczywa bo jakoś chleb jest dla mnie podstawą żywienia.
5. Do niedzieli nie jeść słodyczy - to akurat nie brzmi dla mnie strasznie :-)))
No i oczywiście ruch, ruch, ruch!!!!!
Plany moje zakładają okres do niedzieli bo potem wyjeżdżam na szkolenie do Zakopanego a to oczywiście może nie sprzyjać diecie. Zobaczymy jak pójdzie.
28 grudnia jedziemy z mężem na wesele do Krakowa. Zamierzam kupić sobie fajną kieckę i wyglądać świetnie! Co prawda jest to kiepski okres na dietę (wiadomo co sie dzieje przez Święta !!!) Ale może jak do tego czasu schudnę to nawet jak przytyję przez Święta to nie będzie to takie tragiczne.
Tak więc do boju Dziewczynii!!! DO BOJU!!!!
Psylwia
5 listopada 2008, 08:57pierwszej ciąży tak różowo nie było. Tzn. dopiero zaczęlo się źle dziać przy porodzie i po. Tydzień na intensywnej terapii nigdy nie zapomnę. Ale cały czas trzymam się dobrych myśli. Teraz musi być dobrze! Pozdrawiam
wiesinka
4 listopada 2008, 21:33U mnie coś jednak nie dietkowo..Oj, muszę się poprawić..Wszakże nie mam czasu na wysiłki sportowe, ale gębowy otwór można by sobie przymknąć..Nie mam wyjścia..Jutro spróbuję..Dzisiaj też już nic a nic..he he he...
psmwt
4 listopada 2008, 18:12Ja po kiepskim okresie złapałam wiatr w żagle i chce walczyć nie tyle o więcej co o utrzymanie. Do boju Dorotko
Lemika
4 listopada 2008, 15:33Ej no daj już spokój z tym odchudzaniem:-) Na zimę warstwa izolacyjna się przyda. A na wiosnę ruszym znowu;-) Ja odpuszczam. Może przyłączysz się do naszej grupy aerobicowej? Poniedziałek , czwartek 19.30 70 zł za miesiąc. Co do chaty to kupiliśmy dom w Poczerninie. Mała wioska pod Szczecinem. Od nas z prawego brzegu to 20 min samochodem. Na razie zrobimy tam remont i będzie dom letni a jak moja mama przejdzie na emeryturę chcą się tam z ojcem przenieść. Ja zostaję z Krzychem na tym mieszkaniu:-)Działka 1.300 m jest co robić... A póki co tylko perz i zielsko. Będzie się działo:-) Pozdrawiam i mówię Ci przeżuć się na pierogi i pączki;-)
malgoska1571
3 listopada 2008, 23:03Ja mam wesele na święta -to co do boju!!!!!
izabelka1976
3 listopada 2008, 09:14chyba nasze dzisiejsze wpisy do pamiętnika są w tym samym stylu :o) Zakończyłam swój wpis w tym samyum stylu co Ty :o)) Zatem do dzieła Kochana!!!
dora77
3 listopada 2008, 09:12czytając twój wpis jakbym czytała o sobie.......... zero ćwiczeń, dobre jedzonko............ mi to raczej nie zalezy już na chudnięciu tylko na trzymaniu wagi ale co za dużo to niezdrowo, a do tego wesela masz jeszcze sporo czasu, pa
dgamm
3 listopada 2008, 09:09przez cały miesiąc jeździłam na rowerku, starałam sie trzymać diete i.... na staraniu pozostałam, dzisiaj troszke mniej, ale jaki będzie cały miesiąc?Aż strach pomysleć!PA!