Minęły już dwa tygodnie odkąd zaczęłam się odchudzać. Efekty gorzej niż mierne. Właściwie żadne. Teraz czekam na babodni więc mam wrażenie że jestem cała opuchnięta. Waga bez zmian. No cóż. Jednak zmiana trybu życia nie wpłynęła na mnie pozytywnie. W pracy siedzę ciągle za biórkiem i.....myślę o jedzeniu. Śniadania do pracy przygotowywuję sobie dzień wcześniej i trzymam w lodówce ponieważ wtedy mogę łatwiej i spokojniej zaplanować sobie co zjem. No i oszczędzam przy tym czas rano. No ale co z tego skoro w pracy muszę się ratować gorącym kubkiem (dobrze że to tylko 70 kcal) czy chlebkami kukurydzianymi (jedna kromka 24 kcal). Gdyby nie te dodatkowe przekąski to chyba bym padła z głodu. W dodatku na początku zeszłego tygodnia jeszcze nie grzali w kaloryferach, na dworze ziąb (11 stopni) a wiadomo - jak zimno to się chce jeść. Jednym słowem ten tryb dnia jakoś nie wpływa pozytywnie na moje odchudzanie. Kiedy jeszcze nie pracowałam to właściwie ciągle byłam w ruchu - a to spacery z dziećmi a to sprątanie domu, prasowanie, gotowanie. Teraz dużo tych rzeczy mi odeszło bo sprzątam tylko raz w tyg. gotuję też mniej no i nie ma spacerów. Do pracy na razie jeszcze jeżdżę autobusem (do końca miesiąca mam sieciówkę) a potem przesiadam się na własne 4 kółka. No więc odejdzie dodatkowy ruch. Niby czasu będzie więcej ale jak już wracam do domu to najgorzej że później już mi się nie chce nigdzie wychodzić. Na dworze zimno a dzieciaki ciągle podziębione, z katarem i kaszlem. Nie wiem jak będzie jutro bo od wczoraj Amelka ma ciągle stan podgoraczkowy na zmianę z gorączką. Jeżeli w nocy dalej tak będzie to zamiast do niani to pójdę z nią do lekarza. Zobaczymy. Ale sie dzisiaj rozpisałam.!!! Mam jeszcze chwilę wolnego bo Mała śpi a mąż pojechał na finał PKO Open w tenisie więc pozaglądam teraz do Was. Mam nadzieję że Wam kochane idzie lepiej to odchudzanie niż mi. Pozdrawiam
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
bezkonserwantow
21 września 2008, 23:36<img src="http://img71.imageshack.us/img71/7206/224bn4.jpg" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/>
malgorzatabi
21 września 2008, 20:25Może faktycznie masz rację, że warto poczekać. Zobaczę czy dalej będzie mi tak dobrze szło. Patrząc na wieczór, to zjadłam jednego mielonego, którego nie powinnam zjeść, więc zobaczymy co ja jutro ujrzę na wadze. Buźka***
dgamm
21 września 2008, 19:22...i sama robie sobie takie postanowienie... początek roku i wysyłanie 2 dzieci do szkoły tak mnie rozbija w diecie, juz nie mówie o ćwiczeniach,że muszę coś sobie nadać... narazie planuje trzymać sie do 26 października..., zobaczymy, co będzie dalej!PA!
milo83
21 września 2008, 15:35Ta pogoda chyba dobija wszystkich i nikomu nic się nie chce. Buźka
izabelka1976
21 września 2008, 15:05wszystkie tak mamy :o(( Jakos trzeb sobie radzić. Dobrze, ze przygotowujesz sobie kanapli do pracy, przynajmniej wiesz co jesz, ile tego jest i mozesz sobie rozplanować dzień tak, zeby jeść regularnie. U mnie w pracy w szafce tez mam awaryjne gorące kubki :o)), na wypadek napadu ochoty na słodkie mam batony Fitness z czekoladą (tylko 90 kca), na wypadek głodu marchewki, jabłaka, przerózne herbatki: zielone i czerwone, różnych firma i różnych smaków i to ona właście trzymaja mnie przy życiu. BArdzo dużo piję. A gorąca herbata jakoś bardziej tłumi mój apetyt niz zimna woda. Trzymaj się Kochana, myślę, ze powolutku dostosujesz się do nowego rozkłądu swojego dnia i odnajdziesz się w tym wszystkim :o) Buziaczki!!! I życzę dużo zdrówka dla Amelki, my powoli wychodzimy z dołka chorobowego, ale co będzie po powrocie do przedszkola????
Birgitta
21 września 2008, 15:03głowa do góry - przecież z doświadczenia wiesz że po takich dniach przychodzą te lepsze i wtedy osiągamy sukces - no a ty napewno swojego nie przepuścisz przez palcem. Będzie dobrze - do świąt będziemy poniżej 60 kg. :-)))) hihihi