Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
okropne 10 dni..


Dziesięć dni później.. to było najpracowitsze 10 dni w ciągu ostatniego miesiąca. Wstałam po 5.. kładłam się spać koło 1:30.. ;/ a jeszcze w nocy z czwartku na pt nie spałam wcale i zrobiłam pksem ok. 450 km.. by dojechać na konferencje, na której zjadły mnie nerwy + niewyspanie + straszny ból głowy i zjebałam swój występ.. chociaż inni twierdzą ze było ok, nic nie wygrałam, ale poziom no cóż musze przyznać na mojej sesji był meeeega wysoki. Wrócić w piątek 6h pociągiem... i dowiedzieć  się, że w sumie to pojechałam na swój własny koszt, bo koledzy mieli mi załatwić pieczątkę prof., kręcili, że go nie ma , nie jest dostępny itp. A w pt. się dowiedziałam, że nikt mi nie zwróci - bo koło nie ma środków już na ten rok. Tak więc super.. 140 zł wydałam ze swojej kieszeni, co przy moim braku środków luźnych mnie wkurzyło baaardzo. 
W końcu powiedziałam co myślę na ten temat - i może w sumie za ostro, ale no cóż skoro wiedzieli przed wyjazdem, że nikt mi nie odda bo nie ma środków to mogli powiedzieć.. bym złożyła z innego koła.. a nie kręcili coś. 

Lic. poprawiałam jak głupia.. spędziłam nad nim 3 noce i jeden cały dzień. Po to by się dowiedzieć, że po wstępnym obejrzeniu już jest ok.. to słyszałam też jak oddawałam prace co się dowiedziałam, że jest do dupy. Nic, w poniedziałek będzie wizyta u promotorki to się dowiem co dalej. 

Dieta, siłownia - lipton. Na siłce przez te 10 dni byłam 1 raz! RAZ jeden... masakra! wstyd mi.. waga?  waha się 95-97.. nie wiem, co jest prawdą więc zostaje 96!

Dziś spędziłam cały dzień na profilaktycznych badaniach, i jedyny plus z tej akcji to jest taki ze wg. najnowszego sprzętu mam ciśnienie - 120/83 (jutro to znów sprawdzę)  - ale ciesze się megaaa!, bo już nie schodziła niższe poniżej 90;/ A glukoza co prawda jakieś 8h po posiłku była 71 lub 91 (dwa razy mierzyłam akurat, żeby sprzęt sprawdzić bo coś nawalał)! tak więc cieszę się!
Bo przy wyjściowych wartościach to jest wielka zmiana na plus.. jeszcze się pomierzę i poważę jutro i dam wam znać. 

Od poniedziałku, żeby się waliło i paliło wracam na fitness i będę tam codziennie, co prawda wystawiła mnie koleżanka, która miała ze mną chodzić i mówiła ze mnie nie wystawi.. ale to było do przewidzenia. Nawet nie raczyła mnie o tym poinformować, ja nie pytałam bo nie miałam sama kiedy iść ale innej się pochwalila, że juz nie będzie chodzić. Bardzo miło. Trudno jej sprawa. Ja się nie poddam, widzę efekty i będę walczyć! :) 



  • vitafit1985

    vitafit1985

    19 maja 2013, 11:45

    Kurcze, przykre to bardzo z tym wyjazdem:/ Ja też od jutra będę codziennie łazić na fitness:D Możemy się motywować razem:P

  • vitafit1985

    vitafit1985

    19 maja 2013, 11:43

    Pecha okropnego miałaś z tym remontem! Następnym razem trzeba iść do sąsiadów zapytać, czy przypadkiem nie zamierzają rozpierduchy robić:D

  • Agnieszka151

    Agnieszka151

    19 maja 2013, 00:06

    http://fit-kreatywa.blogspot.com/2012/08/trening-z-tiffany-rothe-plan-na-6-dni.html tu masz trochę info. Można oczywiście wykonywać ćwiczenia z jednego filmiku (mają po ok. 12 minut) i powtórzyć je trzy razy. Bardzo fajna babka. Dzisiaj mam niezłe zakwasy po 10 minute booty shaking workout. Ćwiczenia na nogi baleriny są przyjemne :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.