Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
powrót


No i wróciłam, niestety z niechcianą wagą :( bu jest źle !!
Nie wiem ile dokładnie ważę (i nie chcę wiedzieć) ale dobrze nie jest :( 
Przytyłam.
A to wszystko moja wina - brak ruchu i żarcie w ilościach too much :((
Bardzo źle :(((
Najwyższa pora się za siebie ZNÓW zabrać. 
Vitalia zawsze mi pomagała.. 
Mogłam pisać - ile kacl, ile ruchu..
Tu się ma kontrolę. A kontrola jest NIEZBĘDNA (przynajmniej w moim przypadku) 
Podkopało mnie to, że miałam w styczniu wypadeczek i przez 2 miesiące prawie w ogóle ruchu (nawet na początku marca bolało jeszcze, gdy chciałam się powiesić na drążku).. no ale minęło już sporo czasu, a ja wypadek traktuję jak wymówkę, by sobie wciąż dawać wolne... Koniec z tym, bo to do niczego dobrego nie prowadzi..
2 lata temu wyglądałam tak jak chciałam - kosztowało mnie to trochę wysiłku (biegi) + dieta soutch beach... 
Do biegów co jakiś czas wracam - ale niestety - niesystematycznie.. a wtedy nie ma takich efektów jakie bym chciała.. 
Mój Luby zabrał mi Autko na 10 dni - i na 10 dni wyjechał. 
Dziś jest dzień pierwszy bez Lubego i bez Autka... 
Wobec powyższego - trzeba odkurzyć Rower ;) 
Trzeba podnieść dupsko i trochę o siebie zadbać...
Mam 10 dni (ten gorszy scenariusz przewiduje 7 dni) żeby dokopać się do moich dobrych nawyków żywieniowych (bez Lubego to mi zawsze łatwiej wychodziło)...
Mam 10 dni (optymistyczne !!) by znów zacząć się ruszać... 
Wykorzystam te 10 dni !! 
Zacznę od razu ;) 
I obiecuję sobie (i ewentualnie wszystkim, którzy tu zakukają) że będę się tu meldować często i rzetelnie będę zdawać relacje z każdego dnia (to mi jest cholernie potrzebne, żeby znów było dobrze).
Póki co - praca jeszcze czeka.. a potem postaram się ruszyć to moje tłuste dupsko i podziałać w stronę aktywności ;) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.