To chyba dzięki temu, że byłam chora schudłam te 2 kg. Teraz boje się, że jak zacznę normalnie jeść to waga wzrośnie. Chyba do niedzieli będę wchodzić codziennie na wagę. Dzisiaj sprawdziłam i było 79.9, czyli jeszcze mniej. Bardzo mi zależy na utracie wagi, nie chce się wycofać. Ale też ta choroba miała swoje plusy. Po pierwsze zrozumiałam, że nie potrzebuje jeść tyle słodkiego. Po drugie przypomniałam sobie o kaszce z jagodami. Po trzecie ten spadek dał mi mega kopa! I zaczynam wierzyć, że to możliwe, że nie zaprzepaszcze znowu wszystkiego... I zrozumiałam też, że muszę zrzucić kilogramy przed operacją. Po operacji nie wiem dokładnie jak długo nie będę mogła uprawiać sportu. A taki bezruch przy słabej woli może źle się skończyć. Czyli dobrze jeśli zrzucę przed większość tego zbędnego tłuszczu...
Wyliczylam, że przy spadku 0.5 kg na tydzień do końca maja powinnam mieć te 69 kg. A to jest przecież tylko 6 miesięcy! To nie jest dużo. Jeśli się nie poddam to już w maju osiągnę wymarzony efekt!
Śniadanie: dwie kanapki z wędlina z indyka i ogórkiem. Kawa i 2 Schoko Bons, 4 czekoladowe draże.
Obiad: ziemniaki, sos, kotlet schabowy, kilka łyżek sałaty (mix sałat) z ogórkiem, cebulą, papryką, pomidorem i prażonymi ziarnami słonecznika z odrobiną oleju rzepakowego, sól, pieprz.
Podwieczorek: kawa, mandarynka, 1/4 drożdżówki z makiem z Lidla.
Na kolację jeszcze nie wiem co zjem.
Planuje dzisiaj pojeździć na rowerku. Trening raczej nie, bo jeszcze jestem lekko osłabiona.
Chciałabym wprowadzić nie jedzenie słodyczy do kawy po południu. Dzisiaj zjadłam ten kawałek, bo syn zostawił a nie chciałam wyrzucać.