Mam nadzieję, że prowadzenie pamiętanika pomoże mi w prowadzeniu mniej „żarłocznego” trybu życia i przy okazji opowiem jak żyje się Polce w/na Ukrainie*.
Trochę o odchudzaniu i wszystkim co z tym związane:
1. Każdy ma swoją „kulę u nogi”, która może zaprzepaścić starania, liczenie kcal, tygodnie ćwiczeń itp. itd., w moim przypadku jest to wszystko co słodkie: pierogi z owocami i śmietaną, naleśniki z owocami i...śmiataną, ciasta, ciasteczka, bułeczki.
2. Mam już prawie półroczną przerwę od aktywności fizycznej. Wcześniej przez 5 lat 3-5 razy w tygodniu uprawiałam sport (3 lata bieganie i hiit w domu, 2 lata siłownia).
3. Na typ figury nie będę narzekać, bo teraz duże tyłki, wcięcie w talii i płaski brzuch są w modzie, i tak to u mnie wygląda - co przytuję to ląduje w cyckach, tyłku i udach, najszybciej chudnę z górnych partii, ale najwolniej spada mi z ud.
Mam nadzieję, że wytrwam i to nie będzie „zryw” kobiety, która z pełnym brzuchem wróciła z wycieczki i czuje się na siłach (bo tak mi podpowiada wypchany po brzegi żołądek) aby zostać drugą „trenerką wszystkich Polek”.
W weekend dużo się jadło i dużo piło, ale jak śpiewała Edith Piaf - niczego nie żałuję!!! Były chinkali, wino, pierogi z wiśniami i czerwoną borówką, napoleonka, ciastko serowe, piwo i skrzydełka w miodzie. Jeżeli kiedykolwiek będziecie w Kijowie i okolicach zachęcam żeby przyjechać do Czernihowa. Z Kijowa to tylko 2h jazdy autobusem, ale w porównaniu ze stolicą odczuwa się tutaj jakby przeniesienie w czasie - spokój, “przytulność” i gdyby nie współczesne samochody i ubrania przechodniów, czułabym się jak bohaterka filmu sprzed 40 lat. Tama, cerkwie, kamienice mają w sobie coś „romantycznego”, może mam takie wrażenie, bo każdego dnia jadąc do pracy jestem bombardowana tłumami w metrze, reklamami na każdym kroku, straganami od truskawek po chińskie majtki.
*spotkałam się z opiniami Ukraińców, że „na” jest charakterystyczne dla państw należacych kiedyś do ZSRR, a oni odzyskali już dawno niepodległość i powinno być „w Ukrainie”.