Wczorajszy dzień pod względem posiłków całkiem udany. Na obiad zrobiłam warstwową zapiekankę makaronową z mięskiem mielonym i pomidorami oraz szpinakiem. Udało się wytrzymać bez słodyczy i bez zbędnego podjadania. Niestety z aktywnością trochę nie wyszło bo pogoda się popsuła i wszelkie aktywności na świeżym powietrzu musiały zostać odłożone w czasie. Dziś już trochę gorzej bo dzień zaczęłam od reszty tej zapiekanki a to było dopiero śniadanie. Na obiad planuję młode ziemniaczki z koperkiem i jajka sadzone. Ziemniaki jem bardzo rzadko, więc niby taki zwykły obiadek ale już mi ślinka cieknie.
Nie wiem jeszcze co będę dziś porabiać bo trochę nie najlepiej się czuję. Boli mnie gardło ale nie ma co się dziwić jak na zmianę katowane było klimatyzacją, przeciągiem i zimnymi napojami (już od dawna mam problem z gardłem i wiele mi nie trzeba:/). Mężu ma dziś swoje zajęcia-w prawdzie mogę mu towarzyszyć ale chyba się nie skuszę :P. Czasem się zastanawiam skąd on czerpie tą energię! No tak czy siak jeśli pogoda się nie załamie to w domu siedzieć nie zmierzam. Jutro mężu jedzie na delegację a ja wybieram się do mamy. Pozałatwiam od razu swoje sprawy na mieście i przerobię CV. Wczoraj chciałam wysłać jakieś sensowne i okazało się, że nie mam żadnego sensownego na tym komputerze.
No nic, uciekam porobić jakieś drobniejsze porządki!
106days
24 kwietnia 2018, 13:05Uwielbiam takie najprostsze obiady, a ziemniaki sa dla mnie absolutnym spozywczym numerem 1! Z jajkiem sadzonym, mizerią kojarzą mi sie z dziecinstwem u dziadka i z totalną beztroską.