No witam. Wczoraj był całkiem niezły dzień. Wstałam o 3 w nocy, nietypowo, ale ostatnio bardzo nieregularnie sypiam. Zjadłam racuchy otrębowe z miodem, potem skleciłam jakiś kuskus z warzywami, na obiad makaron z sosem z brokułów, a na kolacje zupkę od babci. (To mistrzyni w niszczeniu moich dietetycznych planów).
Dzisiaj zrobiłam sobie mało fit sałatkę z makaronu, kukurydzy i groszku, ale w ogólnych rozrachunku cała wielka micha ma 2000kcal, a porcja składa się z jednej dużej łyżki, nie mogłam się powstrzymać, za bardzo ją lubię.
Jak się okazało, nie tylko ja. Chwila nieuwagi i od razu koty się do niej dorwały. Małe chochliki, wszystkiego trzeba pilnować.
Ale za to wczoraj w sklepie kupiłam sobie składniki na musli i wyszło pysznie. Szczurkom też smakowało, ale one zjedzą wszystko, byle w dużych ilościach. Sypnęłam do niego orkiszu, pszenicy z miodem, pestki dyni, suszone owoce, słonecznik, płatki jęczmienne i owsiane. Całkiem spoko, zawsze miałam problem ze sklepowym musli, coś mi w nim za każdym razem nie grało.
Dzisiaj chyba nie będę szaleć z gotowaniem, prawdę mówiąc to mi się nie chce. Choruję na lenia.
Dobra, kończę, wszystkim życzę niskokalorycznego dnia ;)
angelisia69
12 stycznia 2016, 16:52fajnie ze kombinujesz z jedzonkiem ;-) To poszalalas z ta salatka az tyle kcal :P ale to kocurom w biodra pojdzie nie tobie hehe
CrazyMetalhead
13 stycznia 2016, 14:04No trochę zgrzeszyłam z tą sałatką, ale już mi jej połowę rodzinka opanowała, więc za dużo to się jej nie najem :p