Wczoraj po raz pierwszy musiałam odpuścić sobie ćwiczenia. Mąż na mnie wymusił. Ostatnio coś mi się ostro pochrzaniło z babskimi sprawami. Generalnie co chwila jakieś plamienia, a ostatnio nawet międzymiesiączkowe krwawienia. Latałam trochę po lekarzach. Robiłam badanie normalne i USG. Byłam wczoraj jeszcze u drugiego lekarza, który skierował mnie na morfologię, prolaktynę i TSH. Kilka wskazań leków. I zaleceń, że gdyby było bez zmian do szpital. Albo gdyby wyszło mi w teście, że to wczesne poronienie, to szpital natychmiast. Póki co jest chyba trochę lepiej i jest szansa, że zakończy się to wszystko po prostu przepisaniem hormonów, które wyregulują mi gospodarkę hormonalną. Ale strachu trochę było. No i - ponieważ krwawię, mąż mi zrobił wczoraj szlaban na ćwiczenia, żeby mi się znów nie rozkrwawiło wszystko bardziej i żeby jednak wykluczyć z naszej strony akcję-szpital. Jeden raz - chyba nic mi się nie stanie.
Tak czy siak dietuję się dalej. Zdarzyło mi się w sobotę zjeść pizzę, ale wskoczyłam nadplanowo na rowerek w związku z tym. No i w pt mój mąż ma urodziny, wobec czego również po raz pierwszy od dawnaaaaa zjem ciasta :) najwyżej faktycznie więcej poćwiczę. Zauważyłam, że rowerek mnie zdecydowanie rozgrzesza :D :)))
corrie
25 lutego 2015, 12:57Dzięki Kochana! :) Też widzę, że jednak efekty są, choć wydawało mi się, że przez te 2-2,5 tyg nie będzie za bardzo różnicy ;) I dzięki za kciuki! Też mam nadzieję, że szybko się unormuje ;)