Uff, ostatnie dwa dni były masakryczne, dopiero teraz mam chwilę dla siebie. Jutro znowu maraton obowiązków domowych, ale tak to jest jak się nie ma pracy i siedzi w domu, cały czas czekam, aż zadzwonią z kilku miejsc, gdzie składałam dokumenty. Mam wrażenie, że jest coraz gorzej z tą pracą albo ja jestem taka beznadziejna, może jedno i drugie. Co do odchudzania idzie całkiem ok, od dwóch dni, muszę liczyć kalorie bo 1700 to za dużo, żeby schudnąć. Staram się i wierzę, że się uda.
Myślałam czy by nie przyczepić na lodówce straszaka tzn, zdjęć przedstawiających bardzo otyłe osoby, tak żebym sobie pomyślała, że jak coś zjem to będę tak wyglądać. Ale nie wiem, czy pomysł spodoba się rodzicom, już słyszę jak tata krzyczy " zdejmij to z lodówki bo nie mogę jeść"
Zaraz siadam na rower i ćwiczę, chociaż wydaje mi się, że nic mi to nie da bo przyzwyczaiłam się do tych ćwiczeń i mnie nie męczą a obawiam się zwiększyć obciążenie, żeby mi się nogi nie zrobiły jeszcze gorsze niby wiem, że nie jest tak łatwo rozbudować mięśnie bez odpowiedniej diety ale jednak mam opory.
Co do innych spraw życie to masakra.
edyta4311
21 sierpnia 2014, 19:01Najważniejsza jest silna wola i samozaparcie, zawsze jak otwieram lodówkę walczę ze sobą i zazwyczaj mi się udaje. Dasz radę :)