Dokładnie tyle minęło od operacji. Tydzień temu o tej porze tj.13.40 czekałam w pokoju na zabieg, w śmiesznym granatowym fartuszku wiązanym w kilku miejscach na plecach. Dupkę kryły fizelinowe barchany do kolan :D
Dziś na wadze 5kg mniej niż przed samym zabiegiem. To już chyba resztki wody, bo dłonie nie są spuchnięte rano, a i klapki które do tej pory dosyć ścisło wchodziły mi na stopy teraz są luzniejsze. Jutro mam zdjęcie szwów i wizytę u profesora który mnie operował.
Najmniej przyjemne z tego wszystkiego są zastrzyki, ale siła wyższa - nie lubię igieł, zawsze odwracam wzrok żeby nie patrzeć. Przypisane tabletki łykam jak młody indyk :D
To niesamowite jak diametralnie zmienia się życie po takiej operacji. Mały kubek jogurtu potrafię jeść ponad pół godziny - wszystko po to by nie łykać powietrza, a mój mąż taki sam jogurt zamiata łyżką na 4x. ... nawet picie staje się powolnym rytuałem, dziś poraz drugi od zabiegu piję kawę - moje ulubione latte, dopiero człowiek docenia bogactwo smaków. Prawdziwym hitem u mnie jest chudy rosół z rozgotowanymi kluseczkami :D za 2 dni mogę zacząć rozszerzać dietę o produkty papkowate, zakupy poczynione, będą delikatne pulpeciki z indyka na parze :))))
olsons
12 września 2016, 15:16super, trzymam kciuki, i życzę powodzenia :)
GrubaJa21
12 września 2016, 14:20Czyli wszystko idzie ku lepszemu :) i oby tak dalej