Leżem i się nie ruszam.
Do kuchni prawdopodobnie będę się musiała dotoczyć, bo z chodzeniem mogę mieć aktualnie problemy. Mój brzuch przypomina kulę, więc toczenie będzie akurat...
Aktualnie kuchnia to strefa śmierci, opanowana przez gryzącą woń, a jakże, kapusty! Żaden ze mnie wybitny strateg, ale do tej pory z ustalaniem posiłków radziłam sobie "jako tako". Dzisiaj nie przewidziałam jednego:
Kiszona kapucha capi jak diabli.
Także tego... pół mieszkania w przeciągu, drugie pół szczelnie zabarykadowane i może może do końca dnia uda się jakoś opanować strefę zero. Jedno jest pewne: babcia byłaby ze mnie dumna :)
I to wcale nie z faktu, że ugotowałam pierwszy w życiu bigos. Umówmy się, papka z kapusty i kurczaka, podana, o zgrozo, z ziemniakami(!), z bigosem ma niewiele wspólnego. Prawdopodobnie jednak pierwszy raz w swoim życiu doszłam do etapu, kiedy potrafię zsynchronizować garnki gotujące się jednocześnie na 3 palnikach!
Chyba wpiszę do CV jako "koordynowanie kilku projektów jednocześnie na zaawansowanym stopniu"
:D
Generalnie chciałam dodać zdjęcie tegoż kapuścianego wyczynu, ale się nie da. Cóż, vitaliovy portal zdecydowanie nie jest user frendly, więc i tego się spodziewałam. Za to Instagram już nakarmiony :)
Dzień bardzo aktywny, zatem spodziewałam się, że mogę być głodna, tymczasem porcja mnie pokonała. Kapusta, kapusta i jeszcze raz kapusta. Ziemniaki w sumie nie wiem po co. Całość bardzo smaczna, ale opcja gotowania przez godzinę plus pół dnia na wietrzenie kuchni raczej drugi raz się nie powtórzy.
Wody pilnuje już prawie automatycznie, a miód na śniadanie był przepyszny!
Zatem leżem dalej i nie wykonuje żadnych ambitnych czynności życiowych. Nie przypuszczałam, że na diecie tez można się przejeść :)