Miałyście rację. Nie ma co się zastanawiać czy iść na trening tylko iść i dać z siebie wszystko. Ja dałam. 4.3 km 31 minut 313 kcal. Bóle mięśni przeszły, kolano nie boli - cud miód i orzeszki ;) A najlepsze, że T. nadal ze mną biega. W przyszłym tygodniu zwiększamy trasę. A ja nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że moja kondycja podupada zamiast się polepszać.
Jem też więcej, bo jak ostatnio sobie dokładnie przeliczyłam wszystkie posiłki to się załamałam. Myślałam, że jem dużo a tu taka gafa.
śniadanie: 50 g płatków owsianych, szklanka mleka 2%, łyżka siemienia lnianego i żurawiny, 100 g moreli z puszki
II śniadanie: banan, 400 ml kefiru naturalnego, jeden chrupki chlebek z masłem orzechowym i konfiturą domową z porzeczek
obiad: 100 g fileta z kurczaka smażonego na łyżce oleju, 2 garści pieczonych frytek, surówka z kiszonej kapusty, grzybki
podwieczorek: 2 kromki grahama, plaster wędzonego sera, keczup, twaróg ze szczypiorkiem
kolacja: herbata z łyżeczką cukru, 2 kromki grahama z twarogiem, cebulą i rzodkiewką
Dodam, że nie lubię mięsa dlatego jem go tak mało. Zmuszam się okropnie i staram się zabijać jego smak jak tylko się da.
Zaraz lecę na zakupy, bo w lodówce pustka. Owoców nie mam żadnych, wody też brakuje. A tu jeszcze do UP trzeba lecieć. Szykuje się długi spacer. Szkoda tylko, że pogoda nie rozpieszcza ;(
Miłego dnia ;)
NowaaJaaa
26 marca 2015, 14:15u mnie za to super pogoda. No może jest mały wietrzyk, ale bardzo ciepły. ;)
liberteee
26 marca 2015, 10:06Zgadzam się całkowicie nie ma się co zastanawiać, jeszcze z tego zastanawiania się człowiek rozmyśli :)