Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
przygoda z joggingiem
20 września 2012
po zimowym sukcesie z dukanem, gdzie nawet święta w domu nie zaszkodziły mi aż tak bardzo i na wadze pojawiło sie piękne 55 kg wróciłam do domu rodzinnego, gdzie totalny brak ruchu (wynikający z totalnego braku czasu) i babuniowe obiadki dały swoje. Wyjeżdżając w lipcu było 59,4 na wadze. "Tu we Francji trochę się wzięłam za siebie z początku i nawet coś tam się polepszyło, ale potem były różne lokalne słodyczki, wina, no i ostatnio wylot do Polski i wracałam znowu zahaczając o szóstkę z przodu. Od ponad dwóch tygodni na diecie (zwykłej, na dukana próbowałam wrócić, ale na samą myśl o jogurcie naturalnym na sniadanie miałam odruch wymiotny), ale efekty marniutkie, więc wymysliłam, że skoro nie jest tu już tak gorąco - 24 w cieniu, to można by zacząć jogging (teoretycznie plan był taki, że miałam biegać od lipca, ale musiałabym wstawać o 5 rano bo tylko wtedy temperatury pozwalały na inny ruch niż do morza i z powrotem).. W poniedziałek zrobiłam 6 km. Dwa dni moje nogi dochodziły do siebie. Dziś zrobiłam 6 km. Jutro w planie tenis więc nie mogę pozwolić sobie na dwa dni niechodzenia. Zaraz jakiś woltarenik i do łóżeczka odpoczywać. Ciekawe po ilu seansach biegania nogi przyzwyczajają się do wysiłku i przestają napier****dzielać jak durne. Mam nadzieję, że ten jogging mi coś pomoże. Chciałabym w październiku znów zobaczyć mniej niż 51 cm w udach:).
Hani90
20 września 2012, 14:18powodzenia;) i dużo zaparcia;) żebyś nie zrezygnowała szybko z biegania;)