Czyli wiemy już o klocko-łydkach.
O tym, że lubię po sobie pojechać - już widzę jak te wszystkie liderki motywacji mówią, że jak tak można, trzeba siebie kochać, akceptować (i inne pierdoły), po czym wrzeszczą "JESZCZE 200 POWTÓRZEŃ!!! Dasz radę!". Sorry, ale albo jedno albo drugie. Albo siebie akceptuje i kocham albo wykańczam mój organizm. Nie jest to raczej dowód na miłość do siebie jeśli ciągle mam naginać siebie do granic możliwości. Bo organizm się przyzwyczaja, chcesz efektów to musisz robić więcej, zmieniać tempo, jak to było? Ach tak, TABATA. Węglowodany po posiłku, albo przed? Nie na noc? Ale w sumie może być, jeśli rano idziesz biegać. Super, czyli jednak mogę! Chwila.. jedna łyżka ryżu? To nie jest posiłek węglowodanowy, to jest żart.
Kocham węgle, te niezdrowe, nie cierpię mięsa, a od białek roślinnych ma się zaparcia przecież (można sobie wypierdzieć zakończenie związku w taki sposób). Owoce też źle - walcie się; kawa bez mleka, ale za to z olejem kokosowym. Serio? Jak ja mam się z wami wszystkimi zmotywować i walczyć o nową, lżejszą siebie jak:
-wymyślacie przepisy z dupy - nie mam czasu i ochoty - więc znowu zamówię pizzę
-na starcie macie piękne sylwetki, metabolizm po tacie i długie nogi po mamie - mogę ćwiczyć do porzygania, a na koniec i tak będę musiała wydać kupę kasy na różne odsysania i wycinania (tak, mogę sobie wyciąć część mięśni łydek i móc w końcu kupić zajebiste kozaki i zdziwić się dlaczego nikogo to nie interesuje)
-zawsze się fotoszopujecie (Karolina pozdro)
-gówno was obchodzi czy mi się uda, ja jestem tylko jedną z milionów naiwniaczek, która ma płacić za wasze batoniki, plany fitness, bio kokosy i inne pierdoły, o których nie chce mi się pisać.
Normalnie jestem miłą, fajną babką, to co we mnie wstąpiło to brak czekolady w organizmie.
aniloratka
20 października 2017, 12:24Hej, skad znasz moje imie? samojebka bez filtra sie nie liczy :) i nikt nie mowil, ze bedzie lekko. tez mnie wkurwia ukladanie sobie jadlospisu, ale to robie (czasem lepiej czasem gorzej ) :D