Pierwsze poważne niepowodzenie - 0.6 w górę :( Spodziewałam się tego - wszak zarzuciłam dietę do czasu wyczyszczenia lodówki. W Święta jadłam zdecydowanie za dużo i przytyłam 0,1, po świętach przeliczałam to co jem na zalecaną przez dietetyk ilość kalorii. Jednak poza ilością kalorii nie pilnowałam bilansowania posiłków i jadłam rzeczy zakazane jak pierogi, bigos czy słodycze. Ale dzisiaj wreszcie poszedł ostatni kawałek makowca. Koniec z rzeczami ze świąt:) Słodycze, które dostałam "od Mikołaja" przekazałam we władanie mężowi. Ćwiczenia wykonuję grzecznie i chyba dlatego to tylko 0.7 w górę.
W pracy zaczyna się wariactwo więc i pory posiłków trochę się rozregulowały i na to bedzie mi najtrudniej zaradzić a mam świadomość, że taka sytuacja potrwa jakieś trzy miesiące i będzie tylko gorzej.
Zobaczymy - nie będę się na zapas martwić. Grunt to powrót do diety i 54kg. Bo powoli dojrzewam do myśli że 50kg nigdy nie osiągnę a teraz nie jestem już gruba...
MARCELAAAA
6 stycznia 2013, 18:22Kaśka- no właśnie Ty już teraz dobrze wyglądasz :)A z Edytą już dobrze teraz mnie rozłożyło :)
AnnetteS
5 stycznia 2013, 17:50E tam, bedzie i 50 wkrotce :)
Cookie89
5 stycznia 2013, 17:120,7 szybko zleci ;))