W pracy zaczyna się młyn. Wracam później, co znaczy po ciemnicy :( O treningu na zewnątrz nie ma mowy. Już zmniejszyłam ich liczbę do 4. Piąty i tak był tylko cardio, więc jak znajdę czas to sobie sama zrobię, a tak mam manewr. Przerzuciłam treningi na week-end, bo jest szansa na światło dzienne przy bieganiu, a pozostałe dwa mam we wtorek i czwartek z możliwością wykonania ich w pozostałe trzy dni tygodnia. W ten sposób istnieje realna szansa ich wykonania. Co do diety to week-end był fatalny. Najpierw sobota - obiad u mamusi - przystawki, suta porcja drugego dania i deser potem impreza u przyjaciół i tu coś skubnęłam, tam coś przechrupałam... Kierowcą byłam więc przynajmniej alkoholu nie piłam. Niedziela - świąteczny obiad u teściowej - przystwek masa, obiad z dwóch dań, deser.... Na pewno do czwartku tego nie zrzucę :( ale te 55 coraz bardziej mi się podoba. W końcu mnóstwo kobiet chciałoby ważyć 55 kg :) a że mam metr pięćdziesiąt w kapeluszu to co? Małe jest pięknę :)
Za to mąż mi świństwo zrobił. Wygospodarował czas i z kumplem w Taterki skoczył i zasadzają się na drogę na Kościelcu, którą zawsze chciałam zrobić. Ale i tak Go kocham. Nigdy nie byłam jak ten pies ogrodnika - ma czas, niech robi co kocha, a że ja nie mogę z roboty się wyrwać? - nie jego wina. Najwyżej z małżonką owego kumpla skoczymy na Kościelec - ona też się wspina i też pracuje w księgowości więc terminy wyjazdów zazwyczaj nam się zgrywają:)
1sweter
16 listopada 2012, 15:04ja! ja bym chciała! ważyć 55 kilo... chociaż może nie do końca bo w moim wieku mogłabym wyglądać staro... ale powiem Ci że Twoja waga baaaardzo mi się podoba... pozdrawiam weekendowo :o))
MARCELAAAA
13 listopada 2012, 15:00Hi hi no powinnaś się cieszyć że mąż tylko takie wyskoki ma :)Co innego gdyby to były wyskoki do baru lub do bur....na dziewczynki :)
Cookie89
12 listopada 2012, 21:13Grunt to dobry i wykonalny plan ;) Trzymam kciuki żeby Wam się na ten Kościelec udało wyskoczyć ;) p.s. kabanosów zostało jeszcze dużo :D Będę się delektować - jeden albo dwa dziennie :D