Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Witam.
19 stycznia 2009
Właśnie zostałam sama i pies. Mąż z synem i wnuczką pojechali samochodem na pogrzeb do wujka, do Ustrzyk Dolnych. Od nas jest to 930 km - szmat drogi. Strasznie mój mąż chciał jechać, no i się nie sprzeciwiałam. Za młodych lat wychowywał się w Bieszczadach u Babci. Teraz tam go ciągnie, bo dawno tam był. Wracają w niedzielę. Do niedzieli muszę męża zastąpić i poprowadzić jego firmę, dopilnować pracowników, przydzielić pracę, robić zakupy itd. Damy radę. Pozdrawiam.
izunia2007
23 stycznia 2009, 08:13Pewnie swietnie dasz sobie rade :) widze ze do celu zostalo bardzo malutko - gratuluje!
renianh
20 stycznia 2009, 00:07Czytałam Twoja historię odchudzania i jestem pod OGROMNYM wrażeniem!Okazuje sie że jezeli sie bardzo chce to jednak można(bardzo dawno temu była to moja dewiza życiowa).Widzę ze też głównie stosowałaś dietę Vitalii,Która ja również od 2 dni stosuję.Powiem szczerze że troche się obawiam czy rzeczywiście uda mi sie na tej diecie schudnać ,gdyz mam po około 1800cal na dzien co wydaje mi sie dużo.Do tej pory też odzywiałam sie podobnie ale do tego dochodziły słodkie przekaski i owoce w ilościach za dużych:).Zmieniłaś się bardzo, oczywiście nie muszę dodawać,że na korzysć!Dziękuję za akceptację zaproszenia -jestes dla mnie wzorem.Pozdrawiam serdecznie Renia