W zdrowym ciele, zdrowy duch. Wszyscy chyba znają to przysłowie. Jest ono tak bardzo na czasie, tak idealnie wpasowuje się w obraz teraźniejszości... widzę wychudzone laski na vitce, szkieletory i jestem przerszona tym co te dziewczyny pisza. One nie mają ani zdrowego ciała, a o duchu nie wsponinając. Patologiczne dążenie do zostania cieniem samej siebie. Co innego fajne wysportwane, tryskające wigorem ciało, a co innego wieszak z płaskpdupiem. Każdy ma swoją wizje kreowania własnego ja, własnego wyglądu, ale ten cały medialny anturaż wobec bycia wyżyłowanym szkiletorem... sorry, takie mamy czasy. Jestsś gruby - to jest passe, fopa.... czy jak to teaz modjoe się mówi? Pamiętajmu! W zdrowym ciele, zdrowy duch!
PS właśnie zrobiłam sobie pyszne kakao - robię tradycyjnie ciemne:) rzucam się na łóżko i poczytam, póki mąż nie wróci z pracy:)
poziomka1905
30 lipca 2014, 18:55ale piekny wpisik! dziękuję za niego bo czasem wiem, że się zapędzam w małe dawki kalorii i głodówkowe porcje! pewnie że najważniejsza jest szczupła sylwetka z dużą dozą energii a nie podupadły cień człowieka ! buuuuziak!
blondynka.aga
30 lipca 2014, 10:21Zgadzam się z Tobą całkowicie...
sronka
30 lipca 2014, 10:06tak też nie cierpię tych szkieletów które ciągle piszą jaka to ja gruba jestem, co ja zrobię:)
OnceAgain
30 lipca 2014, 08:17Takiego szkieletorka to nawet dotknąć nie można bo się rozsypie :).
Laydee87
30 lipca 2014, 08:17zgadzam się całkowicie. pamiętajmy jednak również o tym, że z byciem fit też można przedobrzyć... najlepiej wybrać tzw. złoty środek :)