Myślałam, że na święta będę taki szczypiorek ale nie będę.
Ale w maju jadę na 3 dni do Berlina na wycieczkę, sama bez męża i dzieci ale za to z zakręconymi koleżankami.
I naprawdę muszę jakoś wyglądać.
Udało mi się w końcu wyrwać do fryzjera (nie mojego stałego bo nie było terminu) ale jak zaczęłam opowiadać o co mi chodzi i jak obciąć włosy to naprawdę kobita sie przejęła i zrobiła tak jak chciałam. Włosy sie fajnie układają, wystarczy parę razy szczotką przejechać.
Paznokcie mam straszne, jeden długi, jeden krótki ale olać to jutro mi je doprowadzą do ładu. Trochę się boje tych wszystkich zabiegów na twarz ale coż do odważnych świat należy.
Złożę piękną relację co i jak mi robili.
Przed kosmetyczką idę na zakupy. Mam zamiar upolować kremową spódnice (typ ołówkowy) i buty na bardzo wysokim obcasie, platformy kolor naturalna skóra.
Ciekawe czy mi się to uda.
Ale i tak mi jednak smutno.
Co z tego, że tak sie staram i dbam o siebie. Mój mąż i tak to ma w dupie.
Od wieków nie słyszałam od niego komplementów.
Może ma to zarezerwowane dla kogoś innego ....
jamay
30 marca 2012, 10:27Powodzenia na zakupach :)
Amelia31
30 marca 2012, 09:51jejku widze, ze wszyscy Ci mezowie to sa z jednej gliny. Ja czy sie "odpicuje" czy nie (dres, bez makijazu itd), to on wogle na to nie zwraca uwagi. A komplement to uslyszalam owszem moze z 8 lat temu (przed slubem).
grucha81
30 marca 2012, 09:42mojego męża chyba już nic nie przekona..... straciłam nadzieję