Jestem tu znowu. Po przerwie. Prowadzę ten pamiętnik nieregularnie, kiedy nawiedzi mnie ,,natchnienie". Robię to głównie dla siebie, żeby jakoś uporządkowac myśli i okreslić kierunek działania. Deszczowo i zimno. Ja zmagam się z przeziębieniem. W takich chwilach człowiek docenia możliwość swobodnego oddechu. Podobno katar trwa około tygodnia, ale u mnie się to nie sprawdza. Wczoraj myślałam, że już po wszystkim, a dziś znowu nie rozstaje się się z chusteczkami. Muszę bardziej o siebie zadbać, bo od kilku tygodni zawiesiłam gotowanie (trochę z braku czasu, ale głównie z braku chęci) i ,,wrzucałam na ruszt" byle co. Na dobry początek zupa-krem z dyni. Muszę coś z nią zrobić, bo od wielu dni zalega w kuchni i zabiera miejsce. Co do wagi...Nie zmniejszyła się, ale wcale się temu nie dziwię. To i tak cud, ze nie wzrosła. Marzę o kilku kilogramach w dół, bo moja dotychczasowa garderoba robi się wyraźnie za mała. W pracy w porządku. Czas mija w niej niebywale szybko. W tym roku pracuję znacznie mniej niż w ubiegłym, ale jestem bardziej zmęczona. Nie wiem o co chodzi...
Z rzeczy istotnych: tydzień temu wyszłam za mąż. Był to ślub cywilny i nie widzę jeszcze radykalanych zmian w moim życiu:). Może dlatego, że zostało tak jak było dotychczas: ja mieszkam w Polce, mąż za granicą. Taki stan rzeczy potrwa jeszcze pół roku.
Kończę mój nieuporządkowany wpis:)Dobrej niedzieli:)