Dzień do dnia, jak to mówi się czasami. Wczoraj 75,3, dzisiaj 74,1.
W nocy fatalnie mi się spało, budziłam się co godzinę, zjadłam jabłko i sporo mieszanki studenckiej (sama mieszałam). Chyba upał menopauzowy mnie budził. Może organizm otrząsał się po świętowaniu. W Nowy Rok zrobiliśmy kaczkę z jabłkami i do niej ziemniaki, cebulę i marchew grubo pokrojone. Bardzo smaczne danie, chociaż Młodsi G. stwierdzili, że nieproporcjonalnie dużo pracy w porównaniu do ilości jedzenia :) Ubawili mnie, bo często robią potrawy przy których naprawdę jest dużo zachodu. Myślę, że dlatego, że pierwszy raz to robili. Jem zupę krem ze szpinaku, brokuła, cebuli i bulionu. Bardzo dobra, znalazłam w "Samym zdrowiu". Wczoraj ją jadłam i jeszcze gulasz z kaszą i sałatka: ogórek kiszony, pomidor, cebula, oliwa oraz porcja sernika rosa. Co jadłam w nocy wymieniłam wyżej :) Ugotowaliśmy wczoraj (Darkiem) białą kapustę, bo musieliśmy zagospodarować tłustą część wędzonego na święta boczku. Pachnie w domu wprost prze-smacznie!!!
Dziś Darek w pracy, a ja mam relax. Wyprowadził psy, więc w łóżku siedzę z radiem i książką (i komputerem, bo książka w pdf). Południe się zbliża, więc zamierzam zupę podgrzać i kawę zrobić, bo na razie piłam herbatę. Psiaki dzielnie mi towarzyszą śpiąc rzetelnie. Vinyl na kołdrze (siedzę przez to w dziwnej pozycji), a Gama u siebie (chrapie).
alam
3 stycznia 2021, 17:10Super, że spada. Ja się nie ważyłam. Ciągnie mnie znów do codziennego ważenia, ale jakiś opór mam ;) Raz na tydzień powinno wystarczyć, ale...