Ostatni weekend zafundował mi niezłe piekło ... Jest mi wstyd przez to co się stało. Ale od początku ...
W czwartek wróciłam do domu po dwóch tygodniach nieobecności. Studia są fajne, jednak czasem trzeba powrócić na łono rodzinne i odpocząć od zgiełku miasta. A gdzie najlepiej zażywać relaksu, jak nie w malowniczej wsi, gdzie spokój pozwala wyciszyć umysł i przygotować go na kolejny tydzień ciężkiej walki.
Ktoś by powiedział: "Od czego Ona chce odpoczywać? Przecież życie studenta jest rajem w porównaniu z życiem po studiach". W tych słowach jest wiele racji, ruchome godziny zajęć, nieobowiązkowe wykłady, dają większą ilość czasu na poleżenie w łóżku, czy obejrzenie filmu. Czasem wypadnie tak, że tylko sesja jest niczym wojna.
Bardziej męczący w tym czasie był dla mnie okres, właściwie, gdyby nie tabletki przeciwbólowe, to nie wiem, jak przeżyłabym ten czas. Jestem typowym przypadkiem z zespołem napięcia przedmiesiączkowego. Bóle pleców, podbrzusza, zmęczenie i wahania nastrojów, to już tradycja comiesięcznego piekła ... Właśnie tak rozregulowana gospodarka hormonalna oraz problemy w domu doprowadziły do zjedzenia pięciu pierników w czekoladzie mlecznej z Biedronki. Bomba kaloryczna 774 kcal, milion węglowodanów i łzy w moich oczach, kiedy złość opadła, a ja zdałam sobie sprawę co takiego zrobiłam ... ech ... W sumie w ciągu dnia spożyłam 1800 kcal, o 500 kcal za dużo ...
*Kadr z filmu "Dziennik Bridget Jones"
Na następny dzień już szłam zgodnie z dietą, jednak z racji tego, że odprawiałam urodziny dla rodziny (wypadają one w środę, a z racji tego że siedzę w Katowicach, nie mogłabym ich wtedy zrobić) usiadłam wraz z resztą do stołu i znów musiałam sięgnąć po produkty spoza listy ... Musiałam ... Chciałam! Malutki kawałek serniczka (własnoręcznie pieczony przez moją mamę. I jak tu nie zjeść?! ), Szklanka soku z jabłek (własnoręcznie wyciskanych), jedno jajko ugotowane na twardo, 5 dużych łyżek sałatki z kaszą kus-kus i tuńczykiem, parę plastrów pomidorów z Mozzarellą. Podzieliłam to na trzy posiłki, jedzone co trzy godziny.
Każda taka nadwyżka powodująca chwilę zadowolenia, w następstwie powoduje ciężkie chwile depresji, smutku i obwiniania się. Pani Dietetyk powiedziała kiedyś, że jest pod wrażeniem mojej determinacji. Ta postawa okupiona jest wieloma wyrzeczeniami, jednak ból towarzyszący przy złamaniu ustalonych zasad jest większy ...
Blellaluna w pogoni za utraconym rozumem ...
*Kadr z filmu "Dziennik Bridget Jones"
Maarchewkaa
27 października 2015, 15:28znam ten stan, wyrzuty sumienia...cos co mnie gubi ehhh. 3maj sie :)
Bellaluna
27 października 2015, 22:33Zbieram się w sobie i walczę dalej, jeszcze 12 kilogramów przede mną :)
spelnioneMarzenie
27 października 2015, 14:19uwielbiam ten film, ogladalam go przez ostatni tydzien :D
Bellaluna
27 października 2015, 21:30Tak mnie naszło w weekend na obejrzenie Dziennika Bridget Jones. Humor, romans ... cudo po prostu! :D