Nie mam się czym chwalić- od dwóch dni idzie mi słabiej. Wczoraj dopchałam się cukierkami i czekoladą (na szczęście gorzką) ale wege dietę utrzymałam.
Dziś było gorzej, zjadłam jajko i żółty ser a do tego mnóstwo białego chleba. Moje dwa największe kłopoty. Od czwartku ląduję w pracy i do domu wrócę dopiero w poniedziałek- ciężko będzie utrzymać dietę i jeszcze ćwiczyć bo nie ma na czym- zostaje mi callanetics jak dzieci zasną.
Waga nie była w tym tygodniu tak łaskawa jak w zeszłym- dziś rano 103.1 kg a to znaczy, że w sumie od początku diety, w dwa tygodnie, schudłam 4 kg. Może to nie dramat,ale mnie nie satysfakcjonuje, oczekiwałam więcej, zwłaszcza, że w cm ani drgnęłam. Muszę bardziej pilnować co jem i kiedy- a to w moim przypadku bywa trudne.
Przynajmniej basen się wczoraj udał- 30 długości żabką. Jestem z siebie dumna, bo miałam zrobić tylko 16.
Dzisiejsze menu:
śniadanie: dwa banany, pół szklanki mleka sojowego czekoladowego
II śniadanie: dwie bułki z sałatą i ogórkiem
przegrycha: jabłko
obiad: frytki z McDonalda, mała cola (ale nie wzięłam lodów ani hamburgera!)
kolacja w domu: 3,5 kanapki z sałatą, jajkiem, serem żółtym, ogórkiem, pomidorem i papryką, dwa cukierki toffee
Wystarczył jeden grzech i posypała się lawina. Nie może tak być, spinam dupę i do roboty. Za tydzień będzie 101kg!
Ruch : w planach 40 minut orbitreka
nicaragua
9 maja 2014, 07:28Utrzymanie wege jest ciężkie, ale to kwestia przyzwyczajenia. Ja jadłam tak przez 6 lat i po pierwszym roku przestało to stanowić jakikolwiek problem, także życzę duuużo wytrwałości :)