uratowałam nas przed mordem. Nie ma wyjścia ja powinnam pierwsza zabić małża, posiekać, posypać wapnem niegaszonym żeby ocalić resztę rodziny. Wczoraj wieczorową porą palił jakieś papiery w piecu, lekko waniało, padał deszcz zapach palonego papieru snuł się w okolicy. budzę się w nocy i czuję dziwny smród...pierwsza myśl " cholera ...gdzieś topi się izolacja i przewody elektryczne" wywlekłam ciele z łoża ..podążam w stronę drzwi sypialni a tu widzę ( bo w kuchni oczywiście niezgaszone światło) kłęby dymu i czuję smród silniejszy ..myślę matko jedyna co on wrzucił do pieca...wywala mi przewodem wentylacyjnym w kuchni , co ta cholera paliła ...dym i smród nie do zniesienia , gryzący. Wchodzę do kuchni i co widzę...na kuchence garnek, a spod pokrywki wydobywają się kłęby dymu niczym w pracowniach Hogwartu na zajęciach praktycznych. Oczywiście polazłam do salonu i warczę " wstań" , słyszę mamrot...co ? co ? co? warczę dalej " wstań i sprzątnij kuchnię" . Wstał , powlekł się do kuchni, wyniósł spalony garnek. I co się stało ? Zwróciłam mu wieczorem uwagę, że indyk którego kupił w niedzielę niedługo opuści lodówkę i mój mądry małż oświadczył psicy ...dostaniesz indyczka, po czym nastawił tego indyczka do gotowania , ustawił palnik na maks i poszedł spać. Dobrze, że ktoś w tym domu ma nieprzegniłe przewody nosowe i smród mnie obudził. A odór ów utrzymywał się dłuuugo, bo jak Długoręka z dzieciem przybyli przed 8 to jeszcze cuchnęło. Zakazałam odzyskiwać spalony garnek...kazałam to cholerstwo wyrzucić, chociaż jaśnie pan zapewniał że wyczyści. Ani mi się śni używać przepalony gar. To nie pierwszy taki numer, kiedy coś nastawia i usypia, już milion razy prosiłam, jak coś pieczesz albo gotujesz...powiedz mi, ja mam taki wewnętrzny " zegareczek", jak wiem że coś tam parkocze to nie usypiam tylko czuwam aż gotowanie się skończy. Dobrze, że okno u mnie otworzone na całą szerokość i drzwi od chałupy też...a przecież te opary absurdu były wyjątkowo jadowite. Aż strach się bać co by było ..jakbyśmy tak wzorem " normalnych" ludzi bali się powietrza. Ufff...i takim to cuchnącym akcentem rozpoczął się mój dzisiejszy dzień ( dosłownie , bo alarm wszczęłam o 1 15 ) a teraz maszeruję robić pazury odnóżne, a potem krawcowa i alkoholizowanie się do nieprzytomności z dawno nie widzianą koleżanką z podstawówki. Hmmmm....czy mogę to potraktować jako wieczór.....przedteściuńkowy? Miłego dnia
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
irena.53
18 sierpnia 2016, 22:33To znaczy I garnek I indyk. Co za strata...
Beata465
19 sierpnia 2016, 08:56Jego :D kupił indora a teraz garnek kupi ::D
irena.53
18 sierpnia 2016, 22:31To co się zdarzy,,że życie pełne marzeń. Zamarzył się może malż.To znaczy ,,,ze wszystko sie zdarzyć może...ale wieczór z koleżankami zrekompensował przykrości. I ot co..... Tymczasem
Maratha
15 sierpnia 2016, 10:47ja tak kiedys zalatwilam czajnik, jeszcze na studiach. Wstawilam sobie wode na kawe i zajelam sie projektem... Zorientowalam sie ze kawy nie mam jak juz w chalupie bylo czarno. Drugi raz tak zalatwilam garnek jak jajka gotowalam. Wstawilam i poszlam spac, dobrze ze polowek ma nos lepszy od naszego psa, bo go smrod obudzil... wiec najlepszym sie zdarza :P
Beata465
15 sierpnia 2016, 18:09czyli ja i twój mężczyzna jesteśmy lepsi od piesów :D:D względem nosów
mania131949
12 sierpnia 2016, 06:59Oj tam, oj tam, nie krzycz na chłopa! Każdemu się zdarzyć może. Całkiem go rozumiem, bo ja jestem mistrzynią w przypalaniu garów! Teraz kupiłam taką kuchenkę, którą się nastawia na czas i potem sama się wyłączy jak jakaś skleroza o tym zapomni! Ale smrodu nie zazdroszczę! Znam z autopsji! :-)))
kitkatka
11 sierpnia 2016, 23:54Tym garnkiem bym go ubiła. Psa trzeba przeszkolić żeby budził starego jak śmierdzi w chałupie. Mój chłop ma dostęp do czajnika, mikrofalówki i patelni do jajecznicy. I tyle mu wystarczy. Albo mu sprezentujcie porządny garnek z dobrą powłoką ceramiczną. One wytrzymują do 400 stopni i dzięki temu ciężko w nich coś przypalić. I nie musi to być greenpan za 400 złotych. Albo otruć gada i niech nie męczy siebie i otoczenia nerwowym życiem. Pozdrówka
Beata465
12 sierpnia 2016, 07:03Dobrze że nie zabiłam ...ktoś mnie musi zaraz podrzucić do krawcowej ...tak wczoraj żeśmy się " spotykały " po latach, że dzisiaj nie mam odwagi wsiąść za kierownicę ;)
sobotka35
11 sierpnia 2016, 20:09A to się porobiło.Dobrze, że czuwałaś:))))
.Wiecznie.Gruba.
11 sierpnia 2016, 17:50O masz Ci los ;) dobrze, ze czujna bestia jesteś ;) u nas rodzice spalili dziesiątki czujników hehe
Beata465
12 sierpnia 2016, 07:02czajnik mam na szczęście bezprzewodowy :D
Magdalena762013
11 sierpnia 2016, 16:54No to niezła historia. Chyba bym zamordowała od razu, w nocy... Ale ten przytyk do "normalnych" ludzi mi sie nie podobał:(. Kazdy ma prawo spac tak, jak chce. U mnie niezbyt często cos sie pali, a jestem zmarzluch - wiec okno normalnie mam w nocy zamknięte. Oczywiscie nie mowię o upałach:).
Beata465
12 sierpnia 2016, 07:02:D:D
aniaczeresnia
11 sierpnia 2016, 13:20niebezpieczny ten Twoj malz, w koncu z dymem pojdziecie...
Beata465
11 sierpnia 2016, 14:04dlatego to wapno jest konieczne :D:D
aniaczeresnia
11 sierpnia 2016, 15:22ja Cie do mordu nie namawiam... ale trzymaj wapno pod reka ;-)