Dzień dobry wszystkim
Mam nadzieję, że wszystko u was ok. U mnie jakoś leci. Byliśmy w piątek w restauracji z Miśkiem a że to była restauracja typu „płacisz raz i jesz ile chcesz” to trochę poszalałam. Wszystko jednak z głową. Wyszłam najedzona ale nie przejedzona więc ogólnie udało się nie zawalić kompletnie diety. Waga też nie narzekała, w prawdzie nie zanotowałam spadku ale za to utrzymałam się na tym samym poziomie, co mnie cieszy.
To już półtora roku odkąd zdecydowałam się nauczyć się jeść od nowa. Zrezygnowałam z wszelkich diet bo jeszcze żadna z nich mnie nie odchudziła. Zaczęłam dużo czytać na temat zdrowego stylu życia i udało się. Schudłam 13 kilo. Bez większego wysiłku. Po prostu nauczyłam się jeść od nowa.
Przeanalizowałam wszystkie swoje złe nawyki i stopniowo próbowałam się ich pozbyć. Nie wszystko jeszcze gra tak jak powinno ale staram się. Grunt to się nie poddawać.
Poniżej wypiszę swoje glowne błędy, może takie wyznanie grzechów pomoże mi w dalszej walce:
- Podjadanie – rada: jeść 5 posiłków dziennie o stałych porach i tego się trzymać
- Głodzenie się i kompulsy – rada: skończyć z dietami + patrz punkt wyżej
- Duże porcje – rada: zmniejszyć porcje
- Jedzenie po kryjomu ze smutku lub stresu – rada: sport, muzyka, porządki w domu
Ten ostatni punkt właściwie powinien być na pierwszym miejscu gdyż zdarzał się najczęściej. Z dumą muszę stwierdzić, że nie pamiętam kiedy ostatnio zdarzyło mi się napaść na półkę ze słodyczami i napchać się do bólu w wyniku stresu lub przykrych zdarzeń.
To w cale nie znaczy, że żyję bezstresowo lub nie mam zmartwień. Mam jak każdy czlowiek i wcale nie jest ich mniej niż wcześniej. Przyznam, że w poradzeniu sobie z tym pomógł mi wyjazd do Anglii.
Zawsze bardzo stresowałam się tym co pomyślą o mnie inni, jak ocenią mój wygląd, moje zachowanie, ja sama oceniałam się bardzo negatywnie. Tutaj odżyłam bo nie muszę się już więcej o to martwić. Nikt na mnie krzywo nie patrzy, nikt nie krytykuje, żyję po swojemu i mam prawo popełniać błędy, MAM PRAWO WYGLĄDAĆ ŹLE. To niby tak banalne a zarazem czuję jakby wielki ciężar spadł mi z ramion. Ciężar, który dźwigałam cale życie. Już go nie ma i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Czuję, że wreszcie mogę żyć normalnie.
A teraz podzielę się z wami moimi najnowszymi zdjęciami
1. Marynowana papryka – półniedzieli stałam i marynowałam
2. Papryka faszerowana kaszą jaglaną, pieczarkami i oliwkami – zapiekane później w piecu
3. Mój wczorajszy obiad – sam farsz z papryki (trochę mi zostało) + kurczak smażony w papirusie (jak przeczytałam skład to stwierdziłam, że następnym razem sama sobie taki papirus zrobię.
4. Moje dzisiejsza przekąska – ogórek z twarogiem + kostka gorzkiej czekolady
5. Postanowiłam zrobić masło klarowane – to sklepowe jest strasznie drogie
6. Moje sobotnie zakupy - W Lidlu natrafiłam na nowy rodzaj bułek – z oliwkami i rozmarynem a że uwielbiam rozmaryn postanowiłam spróbować, nawet dobre...
Miłego dnia wszystkim życzę i do następnego wpisu
angelisia69
28 września 2015, 17:02taka restauracja to albo zguba albo wybawienie hehe zalezy jak kto podchodzi do tego.Gratuluje ze zachowalas kontrole i skonczylo sie na wszystkim po troszku ;-) Znasz juz dietetyczne bledy,tak wiec jestes bogatsza o doswiadczenie,powodzonka. Smacznie u ciebie.Pozdrawiam
bashita
28 września 2015, 17:04Takie wyjście do restauracji bardzo pomaga w ćwiczeniu silnej woli. No i poza tym trzeba też czasami sobie odpuścić, zrelaksować się, nie ma co rezygnować z życia z powodu diety. Jeśli nie robi się tego za często to jest ok. Dziękuję za komentarz :)