Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ruszyła maszyna po szynach ospale...


Najpierw powoli jak żółw ociężale...

Odchudzanie rozpoczęłam rok temu, zaczęło się od siłowni, potem przerwa świąteczna na obżarstwo, potem basen...i...dalej nic...żadnych efektów...postanowiłam jednak, że tym razem się nie poddam i małymi kroczkami wprowadzałam zmiany...

Najpierw jedzenie:

ma być zdrowe i smaczne. Cukier wyeliminowałam calkowicie (grzeszę tylko raz dziennie dodając dwa słodziki do kawy – wiem, że to niezdrowo, ale odrobina przyjemności nie zaszkodzi). Jem dużo warzyw i owoców (owoce pozwoliły mi zapomnieć o słodyczach i za to je kocham!). Nie głodzę się, nie stosuję diet, jem mniejsze posiłki a częściej – używam mniejszego talerza do obiadu, przez co posiłki wydają się ogromne). Piję 2 litry wody dziennie – trochę męczące to bieganie co godzinę do WC ale, ponieważ mam pracę siedzącą, mam dobry pretekst do rozprostowania nóg. Nieustannie szukam inspiracji, nowych posiłków, bawię się w kuchni przygotowując dania – im więcej kolorów tym lepiej! Dzięki tym eksperymentom odkryłam między innymi, że kalafior może być smaczny, do niedawna go nieznosiłam ale po spróbowaniu kalafiorowego puree oszalałam na jego punkcie.<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Ćwiczenia

Myślalam, że tym będzie najgorzej, jako, że od dziecka byłam mało ruchliwa a lekcje Wfu to była katorga...i znowu...zaskoczenie! Miesiąc temu odkryłam mini trampolinę...to dopiero frajda...i jakiego kopa daje! Postanowiłam ćwiczyć 3 razy w tygodniu po pół godziny ale szybko okazało się, że to mi nie wystarcza. Stopniowo dodaję różne elementy do mojego codziennego treningu: 20 pompek, brzuszki, przysiady, pajacyki, steper, rozciąganie, podrygiwanie do ulubionej muzyki...i ani się obejrzałam a te pół godziny zaczyna przeistaczać się w godzinę 5 razy w tygodniu. Razem z moim Robalem planujemy kupić rowery i aktywnie spędzać weekendy, w ten weekend wybieramy się do pobliskiego parku pograć w badmintona...jest tyle aktywności, których chcialabym jeszcze spróbować a których całe życie unikałam...to tak jakbym dostała nowe życie...

Motywacja

Często przeglądam strony poświęcone zdrowemu stylowi życia, szukam przepisów, pomysłów na trening, aktywne spędzanie czasu. Motywują mnie historie osób, ktorym się udało schudnąć, historie dziewczyn, które nadal walczą i nie poddają się, nawet jeśli czasami usłyszą przykre komentarze ze strony najbliższych. Sama wiem jak to boli i jak bardzo potrafi odebrać chęci do działania, większość życia spędziłam z osobą, która mnie niszczyła od środka, skutki tego odczuwam do dziś.

Na szczęście teraz jestem daleko i wśród osób, które mnie akceptują i które pomogą mi wstać gdy upadnę, mówią  ‘’Nie martw się, dziś się nie udało ale jutro to naprawisz, nie poddawaj się!’’ zamiast ‘’No i co? Znowu nawaliłaś, jak zwykle’’. Idealnie byłoby uodpornić się na przykre komentarze, jednak, w moim przypadku, jeszcze daleka droga do tego i wiele pracy przede mną, ale nie poddaję się...

...i Wy też...nie poddawajcie się. Gorszy dzień nie oznacza porażki. Tylko ten, kto nic nie robi, nigdy nie upada!

...I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi...

  • Magduch2014

    Magduch2014

    29 lipca 2014, 16:42

    Super motywujący wpis:) ja uwielbiam badmintona:) super sprawa:)

  • blue-boar

    blue-boar

    29 lipca 2014, 16:03

    Przedostatni akapit- racja,racja,racja!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.