Jestem w pracy, słodki zapach dotarł już do mojego wszędobylskiego nosa. Tak, to świeże jagodzianki wyjechały z pieca. Na pierwszym stole Pan Edek pewnie kroi moją ukochaną szarlotkę na kruchym maślanym cieście. Na drugim stygnie sernik wiedeński. Produkcja makaroników idzie pełną parą, sztalugi uginają się pod ich kolorowymi wariantami. Pech chciał, że muszę zejść na dół zanieść dyspozycje do Działu Dystrybucji, a droga prowadzi przez słodkie piekiełko czyli Dział Produkcji. A tak na serio to jestem na skraju wyczerpania. Jestem 4 dzień bez jakichkolwiek słodyczy. Może być to dla kogoś śmieszne ale dzisiaj rano nie miałam siły iść. Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, że najzwyczajniej w świece jestem uzależniona od słodyczy. Do 11.00 próbowałam się nie dać zachciankom, bo na drugie śniadanie mam owocowe smoothie. O 12 nie mogłam zejść ze chodów. Podeszłam do Pana Edka, ukroiłam dwa gryzy głupiej szarlotki, zeżarłam. Efekt?
Wszystko wróciło do normy :) Humor, siły i chęci do życia są.. Mózg się wyłączył. Szarlotko ratujesz moje życie.
roogirl
27 lipca 2017, 18:10Ale bym zjadła taką jagodziankę :)
angelisia69
27 lipca 2017, 16:40uzalezniona od cukru nie slodyczy,wiesz ze w wielu gotowcach wystepuje cukier nawet nie spodziewamy sie tego.ja pracujac kiedys na produkcji ciastek po 2 dniach mialam dosyc zapachow,i nawet 1 nie tknelam :P pozatym silna wola.